niedziela, 28 lutego 2016

Pani Gadżet na weterynarii - prezent dla weterynarza

Widzę, że Weterynaria w pigułce bardzo się spodobała dlatego pomyślałam, że będzie to co sobotnią serią o studiach oraz pracy lekarza. Ze względu na dużą liczbę maturzystów i szukających swojego przeznaczenia już w kolejną sobotę opowiem jak i z czego uczyłam się do matury oraz jakie błędy popełniłam- czyli jak dostać się na weterynarię i nie zwariować. Ciekawi? Najpierw trzeba przeżyć cały tydzień na weterynarii :)
Jestem straszną gadżeciarą. Uwielbiam mieć wszystko w zwierzątka. Za niedługo, dokładnie 2 marca są moje urodziny więc dla zapominalskich ta notka może posłużyć jako podpowiedź, a dla reszty mam nadzieję będzie inspiracją. Dodam, że nie są to sponsorowane gadżety, a moja bardzo subiektywna ocena :)

1. Torby

Te są moją miłością i nigdy ich za dużo. Funkcjonalne, bo łatwo się piorą i można zapakować w nie wszystko - śmierdzący fartuch, mnóstwo książek, zeszyty czy laptopa. Uwielbiam je, bo są eko a przy okazji dodają takiej lekkości. Jest kilka modeli, których nie mam i o nich marzę.

O tej marzę tragicznie. / http://medycznezarciki.cupsell.pl / cena 29.99
http://www.dlugopisemalowane.pl/4-torby / cena 15,00
www.pakamera.pl / cena:45,00


Chociaż jeżeli chodzi o zwykłe torby moje serce zostało bezpowrotnie skradzione przez te tworzone przez Dekumdekum


To moja :) dekumdekum.pl / cena:50,00

2.Kubki
Czymś przecież trzeba przygniatać swoje notatki i móc parzyć swoją yerba mate od kiedy nie piję kawy :)

http://www.dlugopisemalowane.pl/ / cena:25,00


Kocham ich kubki! http://szopart.pl / cena:20,00
https://pervet.cupsell.pl / cena:20,00

3. Pendrive
W końcu notatki same do ksero się nie przyniosą. Uwielbiam zabawne i funkcjonalne pendrive`y. Są śliczne, a po drugie przecież zawsze trzeba mieć chociaż jeden przy sobie na wszelki wypadek.
http://www.nakido.pl / cena:49.99


http://sklepik.viva.org.pl / cena:33,00
4.Pościel
Chyba nic bardziej nie uwielbiam jak moją pościel w koniki, chociaż oprócz niej mam jeszcze w słonie i jelenia. Jednak to zdecydowanie za mało i chciałabym więcej :)

http://tkaninydrukowane.pl / cena:160,00
http://dotsplanet.pl / cena:95,00


Na dzisiaj to tyle gadżetomani weterynaryjnej. Jak widzicie jest tego trochę :) Jutro kolejny dzień na uczelni - tym razem immunologia. Jedynym minusem jest dojazd - zbyt daleko! I kto zmusza studentów do wstawania na wykład o 8? Katorga jak nic. Ale o tym już jutro bardziej wieczorną porą. Do zobaczenia :)


sobota, 27 lutego 2016

Weterynaria w pigułce cz. I - studia, perspektywy i praca po

Zastanawiam się o czym mogę opowiadać Wam w weekendy. Może macie jakieś tematy, które chcielibyście poruszyć? Pomyślałam, że może fajnie było by opowiedzieć ogólnie na temat medycyny weterynaryjne. Jak jest widzicie, ale z czym to się je?


Medycyna weterynaryjna, czyli potocznie weterynaria jest kierunkiem, po którym otrzymujemy  tytuł lekarza weterynarii. Są to studia trwające 11 semestrów 5,5 roku czyli tyle co medycyna ludzka. Kończąc ostatni semestr dostajemy tytuł lekarza weterynarii - obecnie nie ma żadnych prac magisterskich ani egzaminów. Po prostu kończysz studia = jesteś lekarzem. Oczywiście w dużym uproszczeniu, bo jeszcze staż i trzeba się zarejestrować. Powinnam powiedzieć,że uzyskuje się zezwolenie do wykonywania pracy jako lekarz weterynarii. Specjalizację można zrobić po 2 latach pracy w zawodzie uczęszczając na szkolenie specjalizacyjne, trochę jak studia podyplomowe i kończąc je zdanym egzaminem. 

Jakie są perspektywy po studiach?
Jedni będą narzekać, że nic się nie da osiągnąć a inni będą wozić się luksusowymi SUVami. Wszystko zależy od wyborów i tego jak wykorzystujemy czas na studiach. Nie studiuj bezrobocia tworzą bardzo dobre zestawienia ogólnych możliwości po danych studiach więc niezdecydowanych odsyłam do ich facebooka, a u siebie pozwolę sobie wkleić jak to wygląda w weterynarii. 


Nie jest to praca łatwa, wymaga pełnego zaangażowania i pasji. Studia są długie i dużo trzeba wiedzy przyswoić. Należy również wybrać dobrą specjalizację. Ale jeżeli wyobrażamy sobie ludzi po tych studiach, każdy widzi albo badanie rektalne albo kotki i pieski w wypucowanym gabinecie. 
Co można robić po weterynarii? Gdzie można pracować po medycynie weterynaryjnej?


  • w państwowych lub prywatnych klinikach i przychodniach dla zwierząt małych i dużych
  • w inspektoratach weterynaryjnych i stacjach sanitarno-epidemiologicznych
  • w ogrodach zoologicznych
  • na fermach/gospodarstwach hodowlanych
  • w ośrodkach, zajmujących się badaniem produktów spożywczych
  • w rzeźniach
  • w laboratoriach
  • w firmach farmaceutycznych
Możliwości jest sporo. Każdy może wybrać coś dla siebie. Jedne z opcji są bardziej wymagające i trzeba liczyć się z nieprzespanymi nocami podobnie jak na studiach, a inne z kolei zamykają się w pewnych ramach czasowych, gdzie po godzinie pracy raczej nikt nie będzie się dobijał. 





piątek, 26 lutego 2016

Kiedy spokojna egzystencja przeradza się w apokalipsę czyli sesja

Dzisiaj nie mam wyjątkowo zajęć więc może poużalam się nad sesją. Kiedy zbliżała się matura wydawało mi się, że jest to kosmiczne nieporozumienie, strach, panika ogrom materiałów, które muszę przyswoić. Część moich znajomych, którzy już studiowali podśmiewali się z mojej reakcji. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego. Wydawało mi się, że może sesja jest straszna, ale na pewno moje zmagania z maturą i chęć osiągnięcia wysokiego wyniku jest dużo gorszym wysiłkiem. Nawet myślałam, że są zwyczajnie głupi,a ich kierunki zupełnie nie wymagające. Oczywiście są kierunki łatwiejsze niż kierunki lekarskie, bo dla zapominalskich sama studiuję medycynę weterynaryjną i po niej będę mieć tytuł lekarza weterynarii, a potem w czasie wojny wpychać żołnierzom flaki do brzucha. Pewnie część z Was nie wie, ale lekarze weterynarii w czasie wojny dostają tytuł zwykłego lekarza i biegają za mundurowymi ratując ich zgrabne, wyćwiczone w bojach tyłeczki zszywając je z radością. Co lepsze studentki, bo panowie to oczywista sprawa, pod koniec studiów dostają wezwanie na komisję wojskową i mogą dumnie chwalić się książeczką wojskową. Oczywiście sama się śmieje, że pewnie dostane kategorie mięsa armatniego i trafię do desantu. Skoro jestem już pośrubowana i trochę ślepa to raczej nadaję się tylko do sekcji bombardowania ludzkim ciałem. Dla zaspokojenia ciekawości dodam, że nie tylko studentki weterynarii dostają wezwanie, ale także psychologii, farmacji i co oczywiste kierunku lekarskiego.
Ale wracając do kierunków i sesji. Sama wcześniej marzyłam o pracy naukowej, Noblu, zagranicznych sympozjach i artykułach w Nature, dlatego za nim trafiłam tutaj studiowałam biologię. Sesja również była tam czasem ciemnego mroku. Całkiem niedawno rozmawiałam z koleżanką z biologii, która podobnie jak ja wybrała się jednak na medycynę weterynaryjną. Narzekając na sesję stwierdziła, że mimo wszystko tutaj to nie to samo co na biologii. Oczywiście na biologii w czasie sesji też bombardowałam swój organizm kofeiną i wcale nie uważam, że tam to był wyjątkowo przyjemny czas. Chociaż na weterynarii jest gorzej, ale przynajmniej nie ma czasu na nudę. Pogrom sesji polega na tym, że uczymy się w semestrze przede wszystkim na kolokwia i wejściówki na ćwiczenia, a równolegle biegną sobie wykłady, na które chodzi się częściowo bardziej lub mniej. Egzaminy są jednak nie z materiału ćwiczeniowego, a z wykładowego. Nagle student odkrywa, że to nie to samo.
Co gorsza między sesją, a semestrem nie ma przerwy. Styczeń jest bardzo gorącym czasem kolokwiów, a potem nagle zaliczenia i egzaminy. Sesja na weterynarii rzadko zamyka się w ramach podanych przez Rektora i takim sposobem pierwsze zaliczenia i egzaminy miałam już na początku stycznia pomiędzy kolokwiami. Największym bólem było, gdy dzień przed egzaminem praktycznym z anatomii normalnie mieliśmy jeszcze zajęcia i wykład z żywienia zwierząt. Jak nie trudno się domyślić frekwencja znacznie na wykładzie spadła mimo, że był całkiem fajnie prowadzony. 
Przed i w trakcie sesji chyba najwięcej zarabiają punkty ksero, bo właśnie tam większość studentów zostawia swoje stypendium drukując i kserując wszystko co się da. I takim sposobem kupka materiałów do nauki przeistacza się w Burdż Chalifa (najwyższy wieżowiec świata z Dubaju) . Prawie jak kolonia e.coli, w której z 32 bakterii w ciagu 8h robi się milion. I tak notatki, książki, kserówki otaczają biednego studenta z każdej strony,a  podróż po mieszkaniu wygląda jak tor przeszkód.



Zastanawiacie się pewnie jak wyglądały ostatnie 2 miesiące życia na moim kierunku. Podzielę się więc kalendarium, które wisiało na ścianie naszej grupy facebookowej strasząc co wieczór.

  • 05.01. kolokwium (ćwiczenia + wszystkie wykłady) - chów i hodowla zwierząt
  • 08.01. kolokwium III - fizjologia zwierząt
  • 12.01. kolokwium III - żywienie zwierząt i paszoznawstwo
  • 14.01. zaliczenie III - anatomia zwierząt
  • 15.01. kolokwia poprawkowe, I termin - fizjologia zwierząt
  • 18.01. zaliczenie - technologia w produkcji zwierzęcej
  • 21.01. zaliczenie IV - anatomia zwierząt
  • 22.01. kolokwia poprawkowe, II termin - fizjologia zwierząt 
  • 22.01. kolokwium - ekonomika weterynaryjna
  • 22.01. egzamin z wykładów - ekonomika weterynaryjna 
  • 23.01. wyjazd terenowy -żywienie zwierząt i paszoznawstwo
  • 26.01. zaliczenie (tylko z wykładów) - chów i hodowla zwierząt
  • 26.01. kolokwium IV - żywienie zwierząt i paszoznawstwo
  • 27.01. egzamin praktyczny - anatomia zwierząt
  • 29.01. egzamin, I termin - biochemia
  • 03.02. egzamin teoretyczny - anatomia zwierząt
  • 08.02. egzamin, II termin - biochemia
  • 10.02. egzamin pisemny i ustny + pasze - żywienie zwierząt i paszoznawstwo (godz. 9:00)
  • 12.02. egzamin, I termin dla osób z wymiany z Belgią - fizjologia zwierząt
  • 15.02. egzamin, I termin + II termin dla osób z wymiany z Belgią - fizjologia zwierząt
  • 19.02. egzamin, II termin - fizjologia zwierząt
  • 22.02. egzamin, II termin - anatomia zwierząt
  • 23.02. egzamin, III termin - biochemia
  • 26.02. egzamin, III termin - anatomia zwięrząt
Trochę tego było. Który egzamin uważam za najprzyjemniejszy? Zdecydowanie technologia w produkcji zwierzęcej. Test był prosty abcd jednokrotnego wyboru, pytań nie było za dużo i wszystkim poszło bardzo dobrze. Najcięższym egzaminem dla mnie była biochemia. Nie przepadałam za uczeniem się jej chociaż miałam do niej chyba najwięcej wszelakich notatek. Biochemia trwała 2 semestry (letni i zimowy), a przez przerwę wakacyjną sporo wyleciało mi z głowy więc musiałam nauczyć się wszystkiego trochę od nowa. Egzamin był obszerny - 80 pytań abcde. W przeciwieństwie do technologii w produkcji zwierzęcej pytania i odpowiedzi były trochę podchwytliwie. Na drugim miejscu anatomia. Egzamin praktyczny nie był zły: dostałam do rozpoznania kość śródręcza krowy, splot barkowy z omówieniem oraz śledzionę świni. Egzamin teoretyczny był trudniejszy. Składał się z 13 pytań jak dobrze pamiętam i bardzo dużo dotyczyło układu nerwowego oraz endokrynnego. Należy dodać, że anatomia prawidłowa trwała 3 semestry więc materiału był ogrom.


 Na trzecim miejscu postawiłabym żywienie zwierząt - egzamin składał się z 3 części. Pierwsza polegała na losowaniu 5 pasz i omówienie składu jednej z nich. Tutaj miałam niewiarygodne szczęście bo trafiłam na sól w kamieniu, słonecznik czarny, soję, wysłodki buraczane i pięknie zrobioną śrutę grochową. Kolejnym etapem zdecydowanie najtrudniejszym było ułożenie dawki dla wylosowanego zwierzęcia. Było 8 zestawów dotyczących drobiu, koni, krów oraz świń. Bardzo chciałam wylosować krowę ponieważ do niej znałam numery tabelek na pamięć mimo, że proces układania dawki był najbardziej złożony. I na całe szczęście wylosowałam krowę mleczną! Później był egzamin teoretyczny z wykładów. Dużo pytań o szczegóły, ale też rzeczy bardzo podstawowe więc znając proste rzeczy i kilka trudniejszych można było zdać. Sesja dobiegła końca mimo, że nie zaliczyłam wszystkiego na 5tki. Jednak nic nie daje satysfakcji jak pokonanie apokaliptycznej sesji i czekanie z wielką radością na kolejną. Oczywiście to żart, jedyną rzeczą która teraz przynosi radość to zdecydowanie sen.

czwartek, 25 lutego 2016

Co łączy mikrobiologię i Kopciuszka?

Zawsze po sesji jest ciężko wrócić do rzeczywistości chodzenia regularnie na uczelnie. Sesja na weterynarii to prawdziwy koszmar - nie polecam. To taki czas kiedy otwarcie mówię, że nienawidzę moich studiów, a pracę `po` widzę tylko jako grzebanie w krowim tyłeczku. Na szczęście po każdym trudnym okresie jest chwila na złapanie oddechu i znowu kocham wszystkie moje przedmioty, a praca po studiach wydaje się być pełna ciekawych wyzwań.



Dzisiaj miałam ogromny problem zwlec swoje zwłoki z łóżka. Tak naprawdę miałam dość późno zajęcia, bo o 10.45 i mimo, że na feriach wstałam 8-9, to tym razem ten przedział czasowy wyglądał jak środek nocy. Mieszkanie zbyt blisko uczelni skutkuje tym, że wszędzie jestem za wcześnie. Budynek, w którym mamy zajęcia z mikrobiologii jest naprawdę stary, a ławki pamiętają jeszcze czasy przedwojenne.Został zaprojektowany na podstawie Instytutu Pasteura w Paryżu i początkowo należał do Instytutu Weterynarii i Medycyny Doświadczalnej UJ. Wykład był częściowo zarysem historycznym oraz wprowadzeniem do bakteriologii.

Później wykład z anatomii topograficznej - właściwie wstęp do niej. Pani Profesor zapoznała nas z podstawowymi sposobami podziału ciała oraz z najważniejszymi punktami, które powinniśmy umieć znaleźć na psim, kocim, końskim krowim oraz na szybko króliczym ciele. Kontynuacją były ćwiczenia, na których była dalsza część wykładu, a w drugiej części ćwiczeń samodzielnie szukaliśmy omawianych punków ciała takich jak guz biodrowy, kulszowy, mostek, łopatka, kręgi, rękojeść mostka, kolanka na żebrach. Na razie ćwiczyliśmy tylko na zwłokach psów, ale za niedługo mamy pierwszy wyjazd terenowy aby próbować swoich sił na żywych zwierzętach. Bardzo się cieszę, że uczelnia daje nam możliwość dotykania i badania także żywych zwierząt chociaż jak zdążyłam się zorientować nie na wszystkich uczelniach na topograficznej dają nawet zwłoki aby studenci mogli nabyć wprawy. Wydaje mi się,że wiedza na sucho jest najmniej przyswajalna i tym bardziej się cieszę,że jestem tutaj. Szczególnie, że z tamtej uczelni zabrałam swoje papierki i zdecydowałam się na moją.
Atlas anatomii małych zwierząt - darmowe materiały. Sposoby przekrojów. Niestety na stronie są tylko takie małe dostępne.


A odpowiedź z tytułu posta to pantofelek :)

Skrót semestralny

Od jutra zaczyna się nowy semestr i jest to chyba idealny moment na powrót na blog. Może zacznę od tego dlaczego `zawiesiłam się` w prowadzeniu go. Otóż wcale nie rzuciłam studiów, właśnie zaczynam IV semestr medycyny weterynaryjnej.  Późną jesienią 2014 roku moja Aferka, najcudowniejsza wyżlica i najwierniejszy przyjaciel zaczęła chorować. Dokładnie 02.01.2015 byłam zmuszona zdecydować o jej spokojnym odejściu, bo nie miałam serca patrzeć na jej pełne bólu oczy gdy nie mogła mimo potwornego bólu zjeść kolejnej tabletki przeciwbólowej. Po tym ciężkim wydarzeniu była sesja, ferie i kolejny semestr. II semestr okazał się nudny, a ja myślami byłam ciągle przy Aferze, u której zbyt późno zobaczyłam zmiany chorobowe. Na studiach nie robiłam nic twórczego zabijając się myślami, że chcę być lekarzem weterynarii, a nie potrafiłam dostrzec zmian u własnego psa.  Dosłownie przewegetowałam kolejne pół roku zdając kolokwia, egzaminy, ale bez żadnego entuzjazmu. W  poniedziałek była histologia, która część osób lubiła – dla mnie były to duszące zajęcia, po których bolały mnie oczy a jedyny plus to możliwość robienia kolorowych rysunków.  
Żwacz. Szkiełko z repetytorium praktycznego Katedry Histologi CMUJ

We wtorek była biochemia, która owszem jest ciekawa ale bardzo wymagająca.  Chociaż jej  pierwszy semestr był dużo ciekawszy niż ten który się właśnie kończy. Środa była z kolei bardzo przyjemna – biostatystyka i biofizyka. Nie mogę powiedzieć że te przedmioty zmieniły moje życie, ale szczególnie ćwiczenia z biofizyki wspominam z uśmiechem.  Robiliśmy tam dużo rzeczy dosłownie na sobie, seminaria z kolei był niezwykłą podróżą po całej biofizyce, bo nasz prowadzący lubił podążać za naszymi skojarzeniami aż za mocno. W czwartek znowu biofizyka i biochemia, ale z dodatkiem angielskiego. Niestety w nadchodzącym semestrze mamy już egzamin końcowy nad czym ubolewam, bo fajnie jest mieć możliwość porozmawiania po angielsku.  Piątek to była dalej anatomia. I tak minął mi cały semestr, gdzie jednocześnie przyjemna pogoda na polu mocno mnie dekoncentrowała. W maju moje życie uczuciowe odżyło w zupełnie nieoczekiwany sposób –psio ludzki. I tak zakochana w dwóch istotach musiałam przebrnąć sesje co było mimo wszystko wykonalne. O ludzką miłość nie musiałam specjalnie zabiegać raczej tylko jej nie stracić, ale o psie serce tak. Mailo trafił do fundacji BONO jako spory urwis, który utkwił w przeświadczeniu o byciu szczeniakiem. Nie da się ukryć, że procesy adopcyjne są bardzo skomplikowane i czasami chciałam z rodziną zwątpić, ale się udało i tak wielka biała kula szczęścia biega po podwórku i wita mnie za każdym razem z ogromną miłością w oczach (i czasem w łapach chociaż staram się tego go oduczyć)
Mailo

Potem nastały wakacje i praca. Miałam spore szczęście, bo poznałam cudowną hodowczynię kóz, a  codziennie pijąc poranną herbatę widziałam stado wesołych krów. Jedna z nich z numerem 2094 szczególnie zapadła mi serce, bo za każdym razem gdy cmokaliśmy z Pawłem przychodziła i robiła przezabawne miny gdy on się wygłupiał. Była nadzwyczaj sympatyczną i bardzo towarzyską krową. Poznałam też mnóstwo psiarzy, dzięki którym pogłaskałam naprawdę sporo mało popularnych ras psów. We wrześniu wyjechałam na mało zwierzęce wakacje, ale wygrzałam swoje kości na słońcu co jaki czas mocząc je w ciepłej morskiej wodzie.
Najlepsza krowa wrzechświata



 III semestr był bardziej interesujący, ale oprócz nauki której było zdecydowanie więcej czas spędzałam na przeprowadzkach. W tym semestrze, który niestety albo na szczęście dobiegł w końca miałam kilka przedmiotów bardziej zootechnicznych, które dały mi mocno poczucie, że jestem w dobrym miejscu. W poniedziałek miałam przez połowę semestru technologię w produkcji zwierzęcej – przedmiot był prowadzony przez pasjonatów przez co każdy kawałek produkcji zwierzęcej był co tydzień ciekawszy. Bardzo lubię gdy prowadzący są zaangażowani i uczą to co sami kochają. Tutaj właśnie tak było. Dowiedziałam się mnóstwo interesujących faktów z produkcji produktów pochodzenia zwierzęcego oraz częściowo o ich hodowli oraz utrzymaniu. We wtorek rano mieliśmy wykład z biochemii, który był zdecydowanie za wcześnie.

Później chów i hodowle zwierząt. Wbrew pozorom niewiele było o sposobach hodowli, ale dużo było o genetyce, inbredzie oraz odziedziczalności cech. Udało mi się raz zabłysnąć na forum kynologicznym policzeniem inbredu więc zdecydowanie przedmiot przydatny. Prowadzący ćwiczenia szczególnie prowadząca pani doktor wiedziała bardzo dużo o hodowli koni więc czasami chwilę wymieniłyśmy zdanie nad zadaniem, bo wszystkie przykłady omawiane na zajęciach były prawdziwymi wybrykami hodowców, jak to sama określiła. Następnie było żywienie zwierząt i paszoznawstwo. Co tydzień były ustne wejściówki. Czasami czułam się jak na łapance gestapo, ale ogólnie przedmiot był interesujący. Wydaje mi się, że podstawy żywienia powinien znać każdy lekarz weterynarii, jedyne co bym zmieniła to więcej czasu na inne gatunki na wykładzie, bo czasami miałam wrażenie że to żywienie krów oraz na ćwiczeniach zasugerowałabym poświęcić czasu na to czym a nie jak karmić zwierzęta. Wydaje mi się, że ważniejsze jest, żeby lekarz weterynarii wiedział czym karmić konia niż jak ułożyć dawkę, ale to moja skromna opinia. Nagrodą za te zajęcia był wyjazd terenowy do Gospodarstwa Michałóww Lubczy gdzie mogliśmy na żywo zobaczyć prawdziwe i bardzo dobrze prowadzone gospodarstwo krów mlecznych.
Jedna z krów mlecznych.

W środę znowu biochemia i ekonomika weterynaryjna, którą pozostawię bez komentarza. W czwartek jak zawsze fascynująca anatomia, a w piątek fizjologia. Na szczęście fizjologia jest dalej w nowym semestrze. Bardzo ją polubiłam bo ćwiczenia są prowadzone bardzo ciekawie i dużo rzeczy robimy na własne oczy co jest bardzo ważne na studiach medycznych.
Badanie grup krwi na fizjologii.
Na dzisiaj myślę to tyle bo uciekam spać. Jutro w końcu nowy semestr w który mam nadzieję będziecie mi towarzyszyć. Zaczynam wykładem z mikrobiologii, a później anatomia topograficzna