czwartek, 29 stycznia 2015

Mieszkaniec posesji :)

Ostatnie dni były bardzo intensywne. Gdybym w takim tempie miała przeżyć jeszcze 3 dni obawiam się, że po prostu bym padła. W grudniu bardzo martwiłam się jak przeżyję styczeń, właściwie wpadałam w mini  panikę, że nie zdam, że umrę, że strach, że zupa nie wyszła.


 A jednak proszę! Udało się! Jestem po sesji zdane j w 1 terminie. Chociaż nauka wyssała ze mnie wszelką energię do życia.
Vet school - equally effective at soul sucking

W weekend dostawałam szału przy chemii. Mało jadłam, mało spałam, ale nadrabiałam wodą mineralną. Dziwne, że przy dużej ilości nauki i stresie wypijam tyle litrów wody. W poniedziałek o 12 pomaszerowałam na egzamin przerażona okropnie, ale chyba wszyscy byli dość mocno spięci. 50 zadań i tylko 2h zegarowe. Czas płynął zdecydowanie za szybko. Wyszłam zdezorientowana i kiedy sprawdzałam wyniki trzęsły mi się ręce. Szczęście milion! Piękne 4! Ogólnie takie rzeczy należy uczcić więc razem z Natalią wieczorem wywędrowałyśmy na piwo, pizze i inne urozmaicenia życiowe :) Wcześniej 1 dzień obozu jeździeckiego, dzięki któremu w przyszłym semestrze mam z głowy wf!
Keep calm I passed my chemistry exam!

Po chemii nie umiałam się pozbierać, a w środę już ustna agronomia. Na szczęście żabcia dostała proste pytanie o gleby lekkie :) Zdane na 5 bez większego problemu. Bycie żabcią się absolutnie opłacało.
Żabciowy egzamin

Codziennie obok tego obóz jeździecki. Jest całkiem przyjemnie, bo nie muszę rozstawać się z Burym. Uwielbiam tą ogromną maskotkę. A jak jesteśmy przy koniach Wasuela Suerta została uśpiona. Zawsze jest mi szkoda, gdy odchodzi taki koń. Tyle lat treningu, koń dopracowany do granicy bliskiej perfekcji. I odchodzi, zwyczajnie jak każde inne stworzenie. Ale dla przeciwieństwie Wieża Mocy urodziła źrebaczka po Pogromie. Mam nadzieję, że zajdzie tak daleko jak rodzice albo i dalej! 
Wasuela Suerta
Córeczka Wieży Mocy i Pogroma

Jutro ostatni dzień obozu. Sesja skończona, czas wypoczywać i nabierać sił na kolejne miesiące walki o upragniony tytuł lekarza weterynarii. Do 22 lutego mam luz, ale zaglądajcie :)
Szczęśliwa mieszkanka posesji

 Postaram się napisać kilka bardziej refleksyjnych notek o studiowaniu weterynarii, o uczeniu się do matury, o moich zwierzakach. Nie wiem o czymś Wam będę opowiadać, w końcu jak na gadułę przystało :) Najgorsze, że położyłabym się już spać, ale muszę czekać aż suszarka skończy suszyć moje pranie. Dziwna jest, czas niby1,02h a suszy już 2h. Nie lubię kiedy takie urządzenia kłamią.
Informatyka komputer nie oszuka, a suszarka to już co innego.


Pozdrawiam moją kochaną Cegiełkę oraz Sylwię :) 


piątek, 23 stycznia 2015

Czarna chemia organiczna herbata

Przede wszystkim - dziękuję za 2060 wyświetleń! Blog ma miesiąc 1.5 miesiąca i zaledwie 16 notek, co znaczy, że jedną notkę przeczytało 128 osób. Wow! Dziękuję! Coś czuję, że trzeba będzie zrobić jakieś małe świętowanie z tego powodu :)

Koniec semestru to jak wszędzie czas Armagedonu. W czwartek nie mieliśmy już na szczęście zajęć i mogłam spokojnie uczyć się chemii i anatomii. Dzisiaj zaliczyłam anatomię - połączenia kończyny piersiowej i stawy. Jestem bardzo zadowolona, bo ewidentnie moja karta prosektoryjna wykazuje tendencje wzrostową jeżeli chodzi o oceny. Dostałam 2 pytania: stawy kontaktujące i niekontaktujące oraz staw ramienny. Informacje wyrzucałam z siebie jak mała maszynka, żeby tylko o czymś nie zapomnieć, wszystko co przychodziło do głowy - jak najszybciej. DrW był w bardzo dobrym humorze, bo wpisał 5.0. Idąc na salę miałam wrażenie, że dalej nic nie umiem mimo wczorajszo-dzisiejszego rycia do 3. No może nie tak ciągłego, bo kiedy przedawkowałam kofeinę i nie mogłam się już skupić zostałam zbombardowana zabawnymi zdjęciami i filmami.
Kukiełkowa wojna

Od kiedy wróciłam jadę zawzięcie z chemią. Mam obawy, że egzamin nie będzie takie proste jak kolokwium premiowe. Szczególnie, że ma być dużo organiki, którą średnio lubię. Trochę jestem już zmęczona, a przecież noc jest taka długa. Bardzo lubię uczyć się w nocy - idealna cisza! Chociaż czasami uczenie się wygląda tak:

This is how Emilia studies.

 Najbardziej lubię z muzyką, ale właśnie zepsuły mi się słuchawki. To jest pech! Może nawet nie pech co zużycie materii - przecież miałam je ponad 2 lata :) Muzę wybrać się jutro rano po nowe.
Dzisiaj miałam w sumie i szczęście i pH :)

A dzisiaj chciałam pozdrowić Piotrka i Jego Babcię :) Miło mi, że grono moich czytelników jest tak zróżnicowane i nie tylko moja Babcia to czyta - Ciebie też moja kochana Babciu Ewo pozdrawiam oczywiście :) Dobra Mamo Ciebie też, bo zaraz zadzwonisz oburzona <3

środa, 21 stycznia 2015

Ostatnie zajęcia w I semsetrze

Wtorek minął bardzo szybko. Bardzo lubiałam wtorkowe wykłady i jest smutno, że ostatni raz widziałam Czesię czy Indianę Jonesa. Na agronomii kobieta opowiadała nam o chwastach i ciągle chodzi mi po głowie `szalej`. Samo to słowo skojarzyło mi się z armeńskim zaklęciem, zupełnie nie wiem dlaczego. W środę zaliczenie z agro i osobista wizyta u szalonej rolniczki. Dobrze, że mnie lubi może przeżyję. Później ochrona środowiska. Uwielbiam sposób w jaki Czesia mówi `bardzo ładnie, bardzo ładnie 3.5`. Ona chyba nie potrafi opieprzać ludzi. Co nie zmienia faktu, że była bardzo sympatyczną ciocią Czesią. Później było zaliczenie z historii weterynarii u Indiany Jonesa. Uwielbiałam zajęcia z tym profesorem. Jednak ogromny szacunek wzbudził u mnie mając świadomość, że historia weterynarii nie jest bardzo potrzebna i żeby nas nie stresować zaliczeniem pozwolił w czasie pisania zaglądać do notatek, chociaż zachęcał żeby próbować samemu jak najwięcej napisać Pytania były bardzo proste więc właściwie otwieranie zeszytu było tylko upewnieniem się po rozwiązaniu testu. Skończyłyśmy po 15 minutach. Julia, która ostatnio gubi wszystko zostawiła nawet z wrażenia płaszcz :)

W akademiku uczyłam się zawzięcie chemii, która o 3 w nocy zaczęła rozsadzać mi już głowę. Właściwie doszłam do wniosku, że biochemiczny tatuaż byłby super :)
Chemiczne tatuaże

Udało mi się zmieścić też 8 stron A4 na jedne stronie :) Chcieć to móc! 
Notatki z lipidów

Dzisiejsze laboratoria z chemii podobały mi się najbardziej ze wszystkich. Myślałam, że przez ilość wykonanych doświadczeń będą męczące robiliśmy:
  • emulgowanie i rozpuszczalność tłuszczowców
  • wykrywanie kwasów tłuszczowych/ reakcja zmydlania
  • wykrywanie nienasyconych kwasów tłuszczowych
  • trawienie tłuszczy lipazą trzustkową
  • oznaczanie stężenia cholesterolu całkowitego i frakcji HDL w surowicy krwi cielęcej i wieprzowej
  • oznaczanie stężenia cholesterolu frakcji HDL metodą strąceniową 
Bardzo podobało mi się trawienie tłuszczy lipazą trzustkową. Dodawaliśmy do mleka fenoloftaleinę, mleko zmieniało kolor na śliczny róż. W obecności Na2CO3 i lipazy mleko odbarwiało się z różowego na jasnoróżowy. Cudownie to wyglądało! Wykład też był dość fajny, szkoda mimo wszystko że ostatni. 

Dzisiaj udało mi się zobaczyć też z moją kochaną Oleńką, która jutro znowu leci do Włoch. Bardzo brakuje mi czasu spędzanego z najbliższymi przyjaciółmi, ale cóż zawsze ktoś ma z czasem problem :)

Teraz uczę się anatomii chociaż idzie mi to średnio, jakoś wybitnie rozkojarzona dzisiaj jestem.


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Podróże nocą między słówkami i końskim grzbietem

Pogoda nie zachęcała do opuszczania dzisiaj łóżka. W takie dni chciałabym zbudować bazę między krzesłami i absolutnie nie wychylać nosa zza koca. Chyba każdy się tak bawił? Jako mała dziewczynka uwielbiałam bawić się konikami i pieskami. Budowałam razem z Tatą z klocków ogromne domy dla psów i innych zwierzątek. Każdy miał swój pokój chociaż niektóre mieszkały razem. Najwięcej miałam dalmatyńczyków, wtedy właściwie był szał na tą bajkę.
Mój ulubieniec :)

Później dostałam plastikowe koniki. To dopiero był szał! Mój własny Czarny Książę - kary plastik z westowych siodłem pokonujący przeszkody budowane z klocków i uwierzcie, nie były to realistyczne wielkości. Była jeszcze siwa Werwa i 2 źrebaki. Później jeszcze kilka innych, ale najbardziej kochałam tego karusa. Rusłan, koń ze stajni w której jeżdżę, jest bardzo do niego podobny. 
Rusłan

Czasy plastikowych piesków i budowania baz przeminęły bardzo szybko, ale to co najważniejsze pozostało - pasja i miłość. Nie wyobrażam sobie życia bez zwierząt i cieszę się, że realizuje marzenia z dzieciństwa.
Dzisiaj wstałam o 3 rano, bo o 4.15 miałam już autobus do Krakowa. Właściwie większość drogi drzemałam. Później angielski i słówka z układu wydalniczego. 
Nereczki

Później pojechałyśmy na konie. Idąc przez pola do stadniny strasznie się zabłociłam. Było bardzo fajnie. Poskakaliśmy troszkę. Bury chodził bardzo fajnie, on jest jak fotel! Chodzący fotel z kierownicą hm. Lubię takie duże konie, trochę przypomina Gniadego - moją najciekawszą przygodę życiową.
Gniady czołg

Dzisiaj zasypuję Was zdjęciami, bo tak naprawdę nie mam siły się już uczyć więc oglądałam wirutalne albumy i tak wyszło :) Jutro zaliczenie z historii weterynarii hm.. A za tydzień będę już po egzaminie z chemii i pierwszym dniu obozu jeździeckiego. Niech czas szybko płynie! 

Pozdrawiam Anię z psychologii w Katowicach :) Miło mi, że tak dużo różnych osób czyta mojego bloga i dzieli się ze mną lub znajomymi swoimi spostrzeżeniami. Udostępniajcie, czytajcie i bawcie się dobrze :) Wracam do notatek.

piątek, 16 stycznia 2015

szalony powrót do domu

Bardzo chciałam iść na poranne  wykłady z anatomii. Niestety znowu nie wyszło - zagadałyśmy się z Natalia do 2. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło - rano poczytałam troszkę anatomie i poszłam bardziej przygotowana na ćwiczenia. Ściągaliśmy mięśnie z psiej łapki. Ja czyściłam między pazurami aby uwidocznić stawy palców. Właściwie za tydzień zaliczenie a średnio wiem czego mam się dokładnie nauczyć. Takie nijakie były te ćwiczenia. Nauczę się z Krysiaka może będzie dobrze. Julia i Natalia pojechały do domów. Kiedy jechałam autobusem do akademika obok stanęło auto na rejestracji RBI czyli ratuj Boże idiotów jak się u nas śmieją :) Zatęskniłam za domem, za moimi górami, za świeżym powietrzem. I tak zaczęłam się zastanawiać jechać czy nie jechać. Nawet rozpisałam plusy i minusy powrotu do domu. Po 2h myślenia, kiedy mój akademik zaczął tańczyć od głośnej muzyki szybko się spakowalam i właśnie wyjeżdżam z Krakowa. Niestety nie mam żadnych zdjęć z ćwiczeń dlatego zostawiam Was ze zdjęciem Aferki z jednego z naszych spacerów :)
Moja magiczna kraina 

Bardzo serdecznie chciałabym pozdrowić Beatkę która mam nadzieje zaglądnie tutaj przed snem oraz.jej chłopaka Błażeja :) dzięki za miłe słowa oraz polecanie bloga dalej

czwartek, 15 stycznia 2015

Wściekłe łabędzie i egzamin

Dzisiejszy dzień taki nijaki. Czułam się jak bohaterka kreskówki. Wstałam rano nie czując ze stresu ani głodu ani braku snu. Nie chciało mi się iść w sukience więc wybrałam opcje mniej elegancką. Nie miałam już siły patrzeć w notatki. Właściwie marzyłam, żeby być już po wizycie na Ruczaju. Egzamin  biologii komórki i kolokwium z embriologii wypompowały mnie totalnie. Ciężko mi się tego uczyło, właściwie wczoraj prawie się rozpłakałam -miałam tak dość! Oba te przedmioty w ogóle mi nie leżały, a uczenie się ich było jak spacer po szkle.

Fuck it all (honest final exam version) music video

Udało mi się kupić krążki do prania więc w weekend zamierzam robić wielkie pranie! Hoho! Kupiłam 10 krążków i czuję się taka niezależna- aż 5 prań (jeden do pralki drugi do suszarki). Później wyszły z Natalią na bardzo długi spacer. Od Galerii Krakowskiej przez floriańską, rynek główny gdzie wstąpiłyśmy na Szwedzką po lody do Mc`Donalda przez co boli mnie trochę gardło, bo przecież kto mądry je lody w styczniu na spacerze? Później Grodzką, gdzie zaczepiła nas dziwna kobieta - bardzo ładnie ubrana, wypachniona zapytała czy możemy kupić jej mleko 2% i co najlepsze podała jakiej marki chce to mleko! Czekałam, aż poprosi o Pamelo albo płyn do płukania ale tylko Lenora! Kiedy widzę bezdomnych proszących o jedzenie zazwyczaj oddaje swoją kanapkę, jednak jeżeli ktoś żąda ode mnie kupienie szamponu czy mleka droższego niż sama kupuje opadają mi ręce. Później placem św. Marii Magdaleny i Kanoniczką dotarłyśmy do Wawelu. Wreszcie znalazłyśmy się nad Wisłą o czym marzyła Natalia. Bulwary wiślane nie należą do najzdrowszych do oddychania w Krakowie miejsc, ale jednak jakoś pozwalają oderwać się od całego zgiełku miasta. Bo czy taki widok nie działa uspokajająco?
Widok z bulwarów



Później spotkałyśmy małego szczeniaka, który na widok innego zaczął uciekać i schował się za Natalię. Szczeniaki są przezabawne, bo maluch później zaczął zaczepiać panią  z osypkami dobierając się do jej smakowitego koszyka. Na tym jednak nie skończyły się zabawy z naszymi przyszłymi pacjentami, bo kawałek dalej były ptaszyska! Całe wielkie stado ptaszysk. Bawi mnie obserwowanie ptaków, są dziwne. A łabędzie szczególnie! Wyglądają jak brachiozaury.
Łabędzie, a brachiozaury. Podobne nie?

Później szłyśmy prosto, aż wyszłyśmy na moście Piłsudskiego, przez plac Wolnica aż na zapiekanki! I z zapiekankami na Stradom stamtąd znowu na Grodzką... Aż do Dworca!  Próbowałam się uczyć anatomii, ale mój mózg ma jakieś zwarcia. Właśnie zastanawiałam się, że może ryby przeprowadzają głęboką analizę rzeczywistości, ale są zbyt nieśmiałe aby zdominować świat? 
Grumpy fish

Pozdrawiam wszystkich znajomych Natalii w tym jej męża z Sosnowca (lekarza drzew) oraz Olę z ŚUM :D


wtorek, 13 stycznia 2015

IVSA i wiosenny styczniowy wtorek

Czy można się wyspać na weterynarii? A można! Dzisiaj mi się to udało, chociaż całkiem nieświadomie - zapomniałam włączyć budzić. Niestety nie było naszej wspaniałej kobiety od agronomii tym samym nie mam dla Was zabawnych historii z jej udziałem. Zaczęliśmy zajęcia dopiero od 11. Na ochronie środowiska nie było z kolei Czesi, która jest jak ciocia z przedszkola. Za to była jej doktorantka - też miła kobieta, ale bardziej poważna. Później ostatni wykład z historii weterynarii i deontologii. Czy wiecie, że w czasie wojny lekarze weterynarii stają się zwykłymi lekarzami? Trochę mnie to przeraża. W końcu nie po to wybrałam się na weterynarię, żeby zszywać ludzie jelitka.
Veterinary medicine because people are gross :) Marzy mi się taki kubek albo koszulka :)

Później mieliśmy również ostatnie niestety zajęcia z psychologii behawioralnej - wykłady i ćwiczenia. Przykłady doktora i jego anegdotki rozbawiają mnie do łez, dlatego opowiem Wam jedną z wykładów a jedno z ćwiczeń. 1) Przykład na wzmocnienie przez uwagę: Maciuś był przeciętnym chłopcem. Nauczycielka nie zwracała na niego uwagę, bo poświęcała ją tylko dzieciom źle się zachowujący lub tym bardzo zdolnym. Maciuś bardzo chciał aby nauczycielka poświęciła mu uwagę i wydarł koleżance z ławki garść włosów. I co? Stoi Maciuś jak zdobywca z kępą włosów w ręce, a nauczycielka w krzyk - Maciuś ty potworze! Maciuś źle się zachowałeś, jesteś okropny! Maciuś dostaję nawet nową ksywę - włosiarz. Zaraz przyjeżdża tvn, Maciuś Włosiarz trafia na okładki gazet! Proszę sobie wyobrazić dumnego 7letniego złoczyńce Maciusia Włosiarza z porcją dziewczęcych włosów w ręce. Maciuś Włosiarz staje się postrachem korytarzy! Ale najważniejsze - zdobył to co chciał - uwagę nauczycieli i gratis mediów, teraz jest w centrum zainteresowania a dzieci bardzo tego potrzebują. 2) Przykład na uczenie się przez obserwację: Mateo leciał ze swoją mamą do Polski samolotem z Włoch gdzie mieszka jego tata. Matka jest sterroryzowana przez 6latka i zupełnie ignoruje jego straszne zachowanie. W czasie kolejki do samolotu Mateo okłada dzieci naszego doktora, ale mama zwraca jedynie uwagę z obawy, że mały Mateo skrzywdzi siebie bijąc innych. W samolocie 6 latek również daje w pióra. Wszyscy marzą o drzemce, bo lot był po 21, ale Mateo oswobodzony z pasów biega po samolocie od przodu do tyłu i od tyłu do przodu. Po wylądowaniu wszyscy udali się po bagaże. Taśma jeszcze nie jeździła dlatego urwis Mateo zaczął po niej biegać. I co za los! Akurat w momencie kiedy był przy jej końcu tam gdzie wracają bagaże taśma ruszyła a mały rozrabiak wpadł do tej czarnej dziury, matce na szczęście udało się złapać dzieciaka za nogi w ostatniej chwili. W tym momencie wyobraziłam sobie małego Mateo który wpada tam gdzie bagaże - zupełnie jak w Fabryce Czekolady! Mamusia potem jednak go sprała i wszyscy się rozeszli, ale dzieci doktora nie zbliżają się od tej pary do taśmy ludojada :)

Później wybrałyśmy się z Natalią do Księgarni pod globusem gdzie kupiłam pocztówki na postcrossing.Wylosowałam dziewczynę z Holandii, która jest technikiem weterynarii. Niesamowite! Ja studiuję medycynę weterynaryjną i uwielbiam kulturę krajów Beneluxu. Chciała, abym opisała jedno ze swoich marzeń. Mam nadzieję, że nie wyda się jej zabawne iż chciałabym mieć własną klinikę weterynaryjną w jednym z tych krajów - Belgii, Holandii lub Luksemburgu. I mieć własną krowę!
Pocztówka dla Elke :) Kocham krowy a ta wygląda prawie jak Witroodras :)


Potem wróciłyśmy z Natalią na UR gdzie było spotkanie mojej ukochanej IVSA. Może zacznę od tego co to jest. IVSA to międzynarodowa organizacja zrzeszająca studentów weterynarii. Dzięki niej odbywają się różne wymiany, sympozja, konferencje. Daje wiele możliwości rozwoju i wyjazdów za granicę, gdzie można dokształcać się i w ogóle ekstra. Dzisiaj się dowiedziałam, że dzięki IVSA studenci będą mieli dostęp za darmo do vetstream co bardzo mnie ucieszyło. Na vetstream.com można znaleźć wiele medycznych artykułów pisanych przez specjalistów w swojej dziedzinie. IVSA Kraków powstała dopiero w tym roku. Szczerze myślałam, że są w niej już wszystkie uczelnie weterynaryjne dlatego kiedy dowiedziałam się, że krakowskiej IVSA nie ma prawie wybuchłam płaczem. Jednak na moje ogromne szczęście została powołana właśnie teraz kiedy jestem na 1 roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że dzięki starszym rocznikom szczególnie chyba Lidii i Bartkowi będę mogła przez najbliższe 5 lat uczestniczyć w tej organizacji o czym marzyłam od dawna. Podziwiam ich za ogromne zaangażowanie w tej sprawie.  Mam ogromną nadzieję, że uda mi się dostać na planowane spotkanie Brno-Kraków. Organizowana będzie także wymiana do Turcji, ale jakoś tam mnie nie ciągnie. Cieszę się, ze teraz zacznę na prawdę studiować, a nie tylko uczyć się z książek.
IVSA-  International Veterinary Student`s Association

Dzień jak widzicie wypełniony po brzegi. Do tego mam bardzo dobry humor :) Co chyba jest na tych studiach u mnie bardzo częste. W dodatku dzisiaj była piękna pogoda! Niebo czyściutkie, a powietrze świeże jak nie w Krakowie! Ale się rozpisałam! Uciekam uczyć się biologii i embriologii. 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Trudne czasy i sesja

Przepraszam, że tyle się nie odzywałam. Święta minęły mi bardzo szybko, właściwie ciągle jeździłam konno i spędzałam ostatnie dni z moich najukochańszym psem Aferką. Niestety 2 stycznia Afera została uśpiona, odeszła spokojnie za Tęczowy Most. Była najcudowniejszym darem nieba jaki dostałam, chciałabym Wam o niej opowiedzieć w czasie przerwy sesyjnej. Myślę, że nasza bujna historia Was zainteresuje w tym monotonnym, ale jak wyczekiwanym czasie.

Piękne czasy, które już nie wrócą- najpiękniejsza morda na ziemi

Może macie jeszcze jakieś propozycje o czym chcielibyście poczytać w czasie ferii zimowych? Będę mieć więcej czasu niż w czasie świąt i chętnie odpowiem na Wasze pytania dotyczące weterynarii, matury albo zwierząt - ich zdrowie i szkolenia. Będę czekać na Wasze propozycje.

O świątecznych prezentach opowiem Wam w weekend, bo przyznam że czas znowu mnie goni. A były bardzo udane -weterynaryjne pełną gębą :)

W środę wróciłam do Krakowa. Wyjechałam z domu o 3. Od 10 laboratoria z chemii - kinetyka enzymów. Było śmiesznie jak zawsze. Najgorsze, kiedy skończyła nam się tyrozyna a kobieta gdzieś poszła. Cóż :) Później wykłady z lipidów - niestety na wykładach z chemii zdarza mi się pod koniec wyłączyć mózg. Tym razem zastanawiałam się jaki kolor kuli smakuli kupić mojemu drugiemu psu Czarkowi. 

Czwartek minął pod znakiem egzaminu z biologii, który na szczęście zdałam i uczenia się anatomii. W końcu w piątek było zaliczenie z kończyny piersiowej, mięśni tułowia, klatki piersiowej i brzucha.

W piątek od 7 rano zawzięcie uczyłam się i powtarzałam po raz milionowy. Weszłyśmy z Natalią jako ostatnia para. Pytania były idealne i znałam odpowiedź na wszystkie, pamiętałam dokładne przyczepy i unerwienie więc zaliczone na 4.5 :)
Pętla pachowa i nerw mięśniowo-skórny o którym opowiadałam

Dzisiaj natomiast był angielski i konie :) Bury miał nowe siodło, które było niesamowicie wygodne.  Bardzo lubię tego olbrzymka - jest taki nieporadny w swoich ogromnych rozmiarach. Jeździliśmy calvaletti i drągi. Udało nam się przenieść termin obozu jeździeckiego na 26 stycznia. Dzięki temu spędzę z moim bratem całe jego 2 tygodnie ferii :) Super!

A teraz uciekam uczyć się psychologii behawioralnej i rzucić może okiem na embriologię?