Pogoda fatalna. Zimno i deszczowo, a my zamiast siedzieć w jednym budynku to szwendaliśmy się jak małe jeże. Zaspałam, całe 5 minut, ale zaspałam przez co na wielkim przyśpieszeniu piłam yerbe, jadłam jogurt, ubierałam się szukając jednocześnie zeszytu. Pewnie gdybym zrobiła krok po kroku poszłoby mi lepiej, ale chaos jaki sobie zrobiłam wcale mi nie pomagał. Zajęcia zaczęłam o 8 rano. Moją opinię o takiej porze znęcania się nade mną znacie więc powtarzać się nie będę. A może jednak powtórzę. Nienawidzę wstawać przed 8 rano z łóżka. No nienawidzę i koniec. Czuję, że to się szybko we mnie nie zmieni i będą musiała z tym żyć aż do emerytury. Pierwszy był wykład z etyki. Miałam spore obiekcje co do faktu, że uczy nas zakonnik. Nie dlatego, że mam coś do kościoła, bo sama skończyłam liceum salezjańskie, ale jednak religia na wyżej uczelni? Na szczęście moją niechęć Ojciec Doktor Ekscelencja szybko rozwiał i okazało się, że etyka to etyka i zero będzie nawracania czy porannych modlitw. Ojciec z dużym dystansem do siebie, stwierdził że możemy do niego mówić doktorze, proszę pana, ojcze, bracie i nawet może być ekscelencja. Powiedział dużo interesujących rzeczy. Wiecie, że pierwszy szpital dla zwierząt powstał w Indiach w 2 w.p.n.e? Niesamowite! Wykład był ogólnie o kulturze człowieka i zwierzętach. Sporo było o powiązaniach ludzi pierwotnych ze zwierzętami. Znali oni jak się okazuje całkiem dobrze ich anatomie i nie zabijali samic aby nie doprowadzić do wyginięcia gatunku. Wspomniał ,co mi się bardzo spodobało, o kangurach. Gdy James Cook przybił na ląd Australii nie bardzo wiedział co to za dziwne stworzenia. Wzięli więc kangura, przyprowadzili Aborygena i zapytali się co to jest. Aborygen powiedział kangaru, więc Cook stwierdził `ok Kangaroo ekstra`. Kangur stał się kangurem, a przy badaniu języka aborygeńskiego okazało się, że kangur to nie kangur tylko zwyczajne `nie rozumiem`, bo przecież Cook zapytał się po angielsku. Kolejną bardzo fajną ciekawostką były tybetańskie tanki przedstawiające rozwój embrionalny. Pochodziły z VII wieku, a oni zobrazowali embriologię z XIX wieku. No jak to możliwe? Wykład zakończył się bardzo miłym akcentem - Ojciec rozdał nam cukierki. Jedynym minusem jest sprawdzana obecność i egzamin ustny, chociaż ma to być zwykła dyskusja i wymiana poglądów na poruszone tematy.
Później pojechaliśmy na angielski, gdzie robiliśmy słówka z leków. W sumie żadna filozofia oprócz tego, że nie mamy ani farmacji ani farmakologii więc `świetnie` wszyscy znali nazwy leków. Ale przynajmniej atmosfera była bardzo miła. Po tych zajęcia znowu przemarsz tym razem wykład z epidemiologii. Najgorsze nie było, do porywających też nie należało. Mam nadzieję, że tylko pierwsze wprowadzenia są takie nudne. Ćwiczenia mieliśmy z świetnym doktorem, który ma kapitalne poczucie humoru i dystans do siebie. I znowu wędrówka- tym razem seminarium z mikrobiologii. Było ciekawie, w sumie dalej podstawy mikrobiologii ale interesujące. Chociaż za tydzień mamy już ćwiczenia i dotarło do mnie, że będę mieć bezpośredni kontakt z morzem bakterii. Trochę mnie to przeraża.
A z innych przerażających rzeczy, właśnie zaczęły się moje urodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz