niedziela, 31 lipca 2016

Dwunaste: Adoptuj! czyli jak w kilku krokach zostać superbohaterem

Światowe Dni Młodzieży w Krakowie dobiegają końca, ale sam papież Franciszek przypomina mi świętego Franciszka, który jest przecież znany ze swojej dobroci do zwierząt. Skoro wizyta imiennika patrona zwierząt dobiega końca może warto kontynuować rozszerzenie 10 przykazań. Zaraz po porzucaniu dałabym wielkimi literami ADOPTUJ! Dlaczego? Chyba każdy chciałby zostać superbohaterem, a adoptując właśnie się nim stajesz. W oczach adoptowanego zwierzaka jesteś wielki. Sama nie od zawsze byłam za tą opcją. Próbowałam adoptować sunię z `fundacji` gdzie właścicielka odmówiła `bo daleko`  mimo, że teraz 400km to naprawdę nie daleko. Sunia pozbierała trochę pieniążków, bo biedna nikt jej nie chce i w końcu trafiła do przyjaciółki właścicielki. Cała sytuacja otworzyła mi nóż w kieszeni i zaparłam się, że nigdy więcej! Po odejściu Aferki moja rodzina chciała wrócić do owczarka podhalańskiego. Szukałam hodowli, aż zobaczyłam Majlo. Roczny pies w typie owczarka podhalańskiego swoje życie spędził na łańcuchu w stodole. Chętnych było wielu, bo młody, bo piękny na zdjęciu. Trafił pod opiekę fundacji BONO i do domu tymczasowego w Jaśle. Jednak gdy wszyscy spotykali Majlo wielkie rozszczekane dziecko zaczęło ich przerażać i tak trafił do nas. Po 10 minutach Majlo wisiał mi już zadowolony na mojej nodze, a ja wiedziałam że biorę go! Oczywiście byłoby za pięknie gdyby nie było problemów, bo Majlo pokochał biegać za naszymi kurami,perliczkami, pawiami. Ale przez codzienną pracę udało się go tego oduczyć i tak Majlo jest już z nami ponad rok :)

Majlo ponad rok u nas
Z adopcjami jest różnie. Inaczej adoptuje się ze schroniska inaczej z fundacji. Fundacja bardziej rygorystycznie podchodzi do adopcji zwierząt i ma znacznie większe wymagania, ale z drugiej strony sporo fundacji oferuje pomoc zoopsychologa i pomagają pewnej zamkniętej grupie psów. Mój Chrzestny adoptował ze schroniska psa i było to znacznie prostsze niż moja adopcja z fundacji. Nie ważne jest jednak skąd adoptujesz bo liczy się cel czyli przyszły przyjaciel.


Korzyści z adopcji
  • dajesz dom zwierzakowi, który przeżył porzucenie
  • zyskujesz oddanego przyjaciela na dobre i na złe
  • wiesz jaki charakter ma zwierzak
  • możesz wybrać charakter/wielkość/sierść/wiek
  • najgorszy odcinek czyli zjadanie butów, sikanie w domu masz najprawdopodobniej za sobą
  • dużo wolontariuszy uczy psy chodzenia na smyczy oraz podstawowe sztuczki
  • bierzesz zwierzaka wykastrowanego/wysterylizowanego
  • zwierzak jest zaszczepiony, odrobaczony i dokładnie przebadany więc nie bierzesz kota w worku
  • stajesz się bardziej świadomym psiarzem
  • stajesz się członkiem wielkiej adoptującej społeczności

Jak zabrać się za adopcje?
  • znajdź interesującego cię zwierzę
  • zadzwoń do fundacji/schroniska
  • wypełnij ankietę adopcyjną
  • przejdź pozytywnie wizytę przedadopcyjną
  • poznaj psa
  • zabierz go z sobą
  • daj mu czas na zaaklimatyzowanie się
  • przejdź pozytywnie wizytę poadopcyjną 




Fundacja/Schronisko
Dobrze jest kierować się bliską odległością od fundacji czy schroniska chociaż nie jest to najważniejsze. Dzisiaj odległość nie ma aż tak wielkiego znaczenia, bo jest na facebooku grupa organizująca wizyty przed i poadopcyjne w całej Polsce ale trzeba się liczyć, że po zwierzaka trzeba przyjechać. Schroniska są w każdej części Polski więc warto poszukać najbliższej okolicy.


Tak naprawdę miejsca można mnożyć i mnożyć.

Wybierz zwierzaka
Zwróć uwagę na charakter zwierzaka, na jego wielkość oraz to ile czasu będziesz poświęcać na pielęgnację sierści. Postaraj się dobrać psa do swoich możliwości. Jeśli lubisz żyć aktywnie wybierz energicznego zwierzaka, jeśli wolisz spokojne życie na kanapie wybierz wersję kanapową.




Ankieta adopcyjna
Dużo fundacji jako pierwszy krok po rozmowie z kandydatem wysyła ankietę adopcyjną. Ma ona na celu sprawdzić wiedzę przyszłych właścicieli: czy wiedzą o szczepieniach, karmieniu, spacerach oraz jak radziliby sobie w kryzysowych sytuacjach. Sama na początku mruczałam gdy wypełniałam swoją,ale z perspektywy czasu uważam że taka ankieta to super pomysł. Wiadomo w praktyce jest różnie, ale ważne że kandydat ma chociaż wiedzę teoretyczną. Cała procedura adopcyjna ma na celu zapewnieniu zwierzakowi domu na dobre i na złe, aby nigdy więcej nie stał się bezdomnym.



Wizyta przedadopcyjna
Taką wizytę przeprowadzają wolontariusze sprawdzając czy masz warunki do trzymania zwierzaka. Jeśli ktoś ma 15m2 pokoju i pracuje po 12h to husky nie jest najlepszą opcją ale mały, spokojny piesek da radę. Tutaj sprawdza się też podejście człowieka - jacy są i jak traktują zwierzęta. Nie ma się co bać i burzyć, że ktoś chce włazić nam na podwórko. Zazwyczaj ci ludzie chętnie służą swoją widzą i wyjaśniają wiele rzeczy.
Poznaj zwierzaka
Musisz przyzwyczaić zwierzaka do swojej obecności. Jeśli pies mieszka blisko weź go kilka razy na spacer, jeśli mieszkasz daleko cały proces poznawania psa czeka Cię już u Ciebie w domu. O tym dalej.

Zabierz psa
Transport bywa da psa stresujący. Zabezpiecz dobrze zwierzaka w aucie albo w klatce albo używaj pasów do jazdy.


Daj zwierzakowi czas na zaaklimatyzowanie się
Dla zwierzaka to zupełnie nowa sytuacja. Jest w nowym miejscu wśród nowych ludzi. Nie wymagaj od razu wiele. Daj mu spokój i nie traktuj jak atrakcji choinkowej. Nie zapraszaj od razu wszystkich znajomych do domu. Najgorsze są pierwsze 2 tygodnie. Musicie oboje przyzwyczaić się do siebie. Chodźcie na spacery w spokojne miejsca i spędzajcie z sobą dużo czasu. W niektórych firmach w Wielkiej Brytanii można wziąć odpowiednik urlopu macierzyńskiego dla posiadaczy nowych zwierząt. Jeśli możesz zostań kilka dni w domu.




Przejdź pozytywnie wizytę poadopcyjną 
W czasie tej wizyty wolontariusze sprawdzają czy nawiązałeś więź ze zwierzakiem i czy radzicie sobie nawzajem. Chętnie w razie problemu coś doradzą, pomogą. Na pewno zapytają jak Wam się razem żyje, o jakieś wasze problemy. Wizyt poadopcyjnych może być kilka - zależy od fundacji i wolontariuszy.


Jak pomóc gdy nie możesz adoptować?
  • udostępniaj zwierzaki na swojej tablicy na Facebooku, podrzucaj ogłoszenia znajomym szukającym zwierzaka
  • bądź wolontariuszem: pomagaj w wyprowadzaniu psów, pielęgnacji
  • przekaż karmę
  • przelej kilka drobnych abo ustaw stały przelew, liczy się nawet kilka złotówek
  • bierz udział w bazarkach na rzecz pomocy zwierzakowi dostępnych na facebooku
  • kupuj cegiełki 
  • zaoferuj pomoc w wystawianiu zwierzaków na serwisach ogłoszeniowych


Adopcja daje dużo zarówno Tobie jak i przyszłemu przyjacielowi. Nie każ mu długo czekać samotnie i zrób pierwszy krok w kierunku adopcji. Zwierzaki dają morze szczęścia, a adoptowane dają cały kosmos szczęścia. Bo adoptując wygrywacie oboje wielką przyjaźń.

niedziela, 24 lipca 2016

Jedenaste: Nie porzucaj! - czyli lekcja z odpowiedzialności


Gdyby dekalog miał trochę więcej przykazać 11 powinno w moim odczuciu brzmieć `nie porzucaj`. Okres wakacyjny trwa, a razem z modą na nowe bikini, wycieczki all inclusive oraz dziwny zwyczaj na porzucanie zwierząt. Schroniska pękają w szwach, a Internet płonie od filmików takich jak ten z Nowej Soli:


Niestety po mimo wielu akcji ten proceder wciąż trwa co roku i jest problemem nie tylko Polski, ale wielu innych państw.  Śliczny pies, który jeszcze kilka miesięcy temu był uroczym szczeniakiem jest zapomniany w restauracji. Kilka dni temu miałam okazję pooglądać bardzo ciekawy film, który polecam wszystkim dorosłym psiarzom. Biały Bóg opowiada historię pewnego węgierskiego mieszańca, który zostaje wyrzucony z domu przez ojca młodej dziewczyny. Lili nie potrafi się pogodzić z decyzją ojca i za wszelką cenę próbuje odnaleźć psa. Film w fantastyczny sposób pokazuje konsekwencje porzucania i co może stać się z naszym czworonogiem. Hegar narażony jest nie tylko na potrącenie przez samochód, ale na uśpienie w schronisku oraz może trafić w ręce osób szkolących psy do walk. Reżyser zabiera nas w podróż oczami psa, który stracił nagle miłość i możliwość spania na łóżku. Świat z jakim się musi zderzyć zmienia go nie do poznania. Jesteś ciekawy co może się wydarzyć z Twoim pupilem? Nie wyrzucaj- wystarczy że obejrzysz ten film. 

A jak to jest z punku prawnego? Zastanówmy się czy porzucający zwierzę jest bezkarny? Niestety niewiele osób zdaje sobie sprawę co naprawdę jest w Ustawie o ochronie zwierząt, która jest ogólnie dostępna w Internecie: tutaj . Jeśli nie chce Ci się czytać całej ustawy - Rysiek z Klanu ze swoją Mafią zrobił jej skrót w sposób przystępny dla każdego :)




Jeśli chodzi o porzucanie to wystarczy znaleźć art. 6 i punkt 11 aby przekonać się, że robiąc to łamie się prawo. W świetle tej ustawy porzucanie zwierząt, a w szczególności psa lub kota jest znęcaniem się! Chcesz być zwyrodnialcem? 
Planując wakacje nie planuj przestępstwa! Jeśli natomiast znalazłeś psa powiadom odpowiednie służby. Są przypadki, że po nagraniach monitoringu udaje się ustalić sprawcę. Tak się dzieje w  miejscowości opodal mojego rodzinnego domu, gdzie jest wspaniały lekarz weterynarii, który otworzył schronisko dla zwierząt. Sam walczy z porzuceniami i zgłasza sprawy gdy ktoś podrzuca mu czworonoga bez zapowiedzi. Jeśli zauważyłeś że nagle pies Twojego sąsiada zniknął nie bój się zadawać pytań gdzie jest i co się z nim stało. Jeśli przekonuje Cię, że pies uciekł zaoferuj swoją pomoc w jego znalezieniu i przypomnij, że porzucanie zwierząt jest karalne. Jeśli przeglądając newsy na facebooku widzisz znajomego psa, który został porzucony i znasz jego właściciela skontaktuj się z  TOZ-em, Policją lub Fundacją, pod której opieką jest pies. To czy `moda` na porzucanie będzie traktowana jako przestępstwo, a od sprawców wyciągane konsekwencje jest też zależne od nas! 


Szczeniaczki są słodkie, kochane i niszczą wszystko w koło. Ale radosne kulki dorastają i ich zdjęcia przestają zbierać miliony like`ów na facebooku - chociaż to zależy od właścicieli bo zdjęcia mojego Majlochy zawsze zdobywają wielką ilość kciuków mimo że jest 40kg 2 letnim dzieciakiem. No właśnie, mój dwuletni pies wciąż jest dzieciakiem dlaczego? Według naukowców pisia inteligencja jest na poziomie 3 letniego dziecka. Wyrzucisz dziecko?
Znam ten spot na pamięć, a i tak zawsze wyciska mi łzy z oczu. Chociaż bardzo kontrowersyjnie pokazuje ta sytuację kanadyjska kampania Puppy Swap. Przedstawia fałszywą (na szczęście) ofertę, gdzie rejestrując się na portal możemy wybrać wiek,kolor i rasę szczeniaczka, a gdy dorośnie bez problemu wymienić go na kolejnego. 
W wielu domach niestety tak to wygląda. Miska i zabawki w kółko te same tylko ich użytkownicy co roku inni. Żywa istota, która czuje i nigdy Cię nie opuści jest wyrzucana i zmieniana szybciej niż spodnie. Jest to przerażające i smutne. Zastanawiam się jak tacy ludzie uczą odpowiedzialności swoje dzieci? 

Pies czy kot to lekcja z odpowiedzialności jaką dajemy dzieciom. Każdy powinien zdawać sobie sprawę, że czworonogi żyją ponad 10 lat i przez cały ten okres wymagają czasu, opieki oraz miłości. Do tego trzeba mieć świadomość, że nasz Przyjaciel może zachorować i wtedy wiąże się to z kolejnymi kosztami. Ale to jak się zachowamy pokazuje tylko ile człowieczeństwa jest w człowieku. Pamiętaj! Jeśli dzisiaj na oczach swoich dzieci wyrzucasz psa, za kilkadziesiąt Twoje dzieci mogą wyrzucić Ciebie bez żadnych skrupułów traktując jako zbędny balast. Czy chcesz takiej starości? Nie? Odrób lekcje z odpowiedzialności ze swoimi dziećmi i z samym sobą.


Pies nigdy nas nie zostawia, jest naszym przyjacielem w biedzie i bogactwie. Dla niego nie ma znaczenia czy dzisiaj masz nowego Jaguara czy klekoczącego Poloneza. Ważne, że Ty jesteś obok. Przez całe moje życie towarzyszyły mi psy, właściwie dzięki temu nauczyłam się je rozumieć i zauważyłam, że dla psa największą nagrodą jest obecność. Super jak masz jakiś przysmak w kieszeni, ale to nie jest najważniejsze! Amor, chart afgański mojej Babci, gardzi jedzeniem z ręki, ale zabawą nigdy mimo, że ma już swoje lata. Nie musisz mieć drogich przysmaków ani butów aby Twój pies Cię kochał. Kocha Cię za obecność, spacery, wspólny czas. Nasze pupile bywają bardziej ludzcy niż my sami. Tutaj moja ulubiona kampania. Wyciska łzy więc ostrożnie.

Co zrobić gdy chcesz jechać na wakacje? 
1. Znajdź wakacje z psem. Wiele hoteli pozwala na towarzystwo naszych pupili za niewielką dodatkową opłatą. Organizowane są też po prostu obozy z psem, gdzie spędzacie razem czas przy okazji ucząc się nowych komend czy macie okazje poznać nowych psiarzy a Twój pupil nowe psy. 
2. Miej Psiego Przyjaciela. Świetną opcją, z której sama korzystam jest zostawienie pupila pod opieką osoby, którą zna. W moim wypadku jest to Babcia. Kiedy my wyjeżdżamy na wakacje nasz zwierzyniec zostaje pod jej skrzydłami - oj wtedy mają wakacje i nasi pupile :) A kiedy Babcia wyjeżdża to Amor zostaje u nas. Raz Amor nawet nie chciał wracać z wakacji tak mu się spodobało. Warto mieć taką zaufaną osobę i nawzajem korzystać ze swojej pomocy.
3. Hotelik dla psów. Nie jest to drogie rozwiązanie, warto wcześniej porozmawiać z właścicielem i mieć z nim dobry kontakt. Często są to psiarze z zamiłowania, którzy dają całe swoje serce waszym czworonogom. 
4. Psia niania czyli pet sitter. Są to osoby zazwyczaj po specjalnym kursie - taki odpowiednik niani do dzieci. Wezmą psa do siebie do domu albo mogą doglądać go w Twoim. Jest to praca tej osoby więc trzeba się liczyć z kosztami, ale dla psów lękliwych czy mających problemy społeczne jest to super rozwiązanie.

piątek, 22 lipca 2016

Winy posesyjne

Ostatni egzamin napisałam w prawdzie 23 czerwca, ale zaraz po sesji wyjechałam na chwilkę do domu, w biegu się spakowałam i wyjechałam na Student Job. Dzisiaj mam akurat wolne w pracy, bo w kraju w którym jestem trwa długi weekend po wczorajszym święcie narodowym dlatego trzy słowa o sesji. Chociaż sesje mogłabym zamknąć w tym filmiku:

 Jak zawsze zaczęła się za wcześnie i złapał mnie strach `ale co nauczyłam się przez te pół roku?`. Okazało się na szczęście, że dużo chociaż chciałabym aby niektóre przedmioty trwały dłużej. Zaczęło się od egzaminu z Immunologii. W poniedziałkowe poranki z bólem zrywałam się i jeździłam na Ruczaj potem Prokocim na każdy wykład, co się opłaciło. W prawdzie kiedy zobaczyłam pytania z immunologii ogólnej trochę zakręciło mi się w głowie, ale gdy po 20 pytaniu zaczęły się immunologia kliniczna odetchnęłam z ulgą, bo czytając pytanie od razu znałam odpowiedź. Choroby bardzo mnie ciekawiły więc zapadły mocno w pamięć. Immunologia skończyła się przed sesją więc cały egzamin robiony był między kolokwiami co było ciężkie. Podobnie Ochrona własności intelektualnej, do której było mnóstwo do przeczytania rzeczy prawniczych. Niestety mój mózg nie wszystko rozumiał - dobrze, że egzamin nie był na zasadzie `opisz prawo regulujące..`

 Chociaż w tej sesji mieliśmy egzamin, w którym padło przytocz ustawę - chodziło o ochronę zwierząt i egzamin z Dobrostanu. Za tym przedmiotem będę tęsknić najbardziej. Tyle ile mi na nim pokazano - dlaczego nie trwa 3 lat?! Uwielbiałam i Pana Profesora i wszystkich prowadzących ćwiczenia szczególnie Panią Behawiorystkę, dzięki której pokochałam innego prowadzącego- pan Doktor nie wie o mojej platonicznej miłości, ale faktem, że ma owczarka podhalańskiego jak ja skradł mi serce :) Owczarki podhalańskie to jedna z moich największych miłości więc jak ktoś mówi `mam podhalańczyka` od razu go szanuję. Każde psy są wspaniałe i wyjątkowe, ale wychowałam się z taką sunią. Tara była psem, z którym przeżyłam pierwsze 13 lat mojego życia. Gdy miałam 8 lat pojawiła się inna biała kulka Bella. A teraz gdy wracam do domu wita mnie Majlo - pies w typie, adoptowany z fundacji BONO. Więc chyba każdy kto ma 3 psa takiej samej rasy zrozumie i nie będzie obrażony :D A wszystkich innych odsyłam albo do hodowli alb do BONO.
Majloszka
Do tego jeszcze była druga część egzaminu z epidemiologii. To było bardzo mądre posunięcie aby podzielić egzamin na 2 części bo nauczenie się tego na raz wygląda z perspektywy na bardzo trudne.  Do ostatniego dnia trwania semestru odbywały się zajęcia i wejściówki z mikrobiologii więc gdy następnego dnia dobijano nas egzaminem ja ledwo oddychałam. W samej sesji wszystko szło wyjątkowo sprawnie. Egzamin z anatomii topograficznej był chyba tym, którego bałam się najbardziej później fizjologia. Wyniki z obu miałam właściwie będąc już w domu z książkami `w razie czego`  i bardzo bałam się sprawdzić. Ale gdy zobaczyłam z topograficznej 4 mało oczy nie wszyły mi z radości. W sumie gdy zobaczyłam sam egzamin byłam zachwycona, ale wiecie stres egzamin sesja brak snu i wszystko człowiek mógł pomieszać, szczególnie że to bardzo dokładny przedmiot. Sami rozumiecie- ważne jest gdzie szukać wątroby przy USG żeby nie nabawić się obciachu. Egzamin z fizjologii był straszny, ale zdałam więc uff! Pani Profesor jest bardzo wymagającą osobą, a takie szanuję prawie tak samo jak właścicieli podhalańczyków więc podobnie jak do anatomii przyłożyłam się na maksa. I egzamin z angielskiego weterynaryjnego. Nastraszyli nas okropnie, że będą zadania z naszej książki - nasz podręcznik miał ponad 600 stron i były 2 więc yhhm. Gdy puszczono słuchankę zastanawiałam się czy jestem na dobrym egzaminie - oczywiście wszystko o zwierzętach, ale o ich wypadkach uff! Na naszym angieskim robiliśmy filmiki o chorobach i tego się spodziewałam. Takie jak ten:

Później był case - czyli opis przypadku gdzie faktycznie znajomość słówek się przydała. Następnie czytanka - o psach pracujących z osobami niepełnosprawnymi i na koniec list do innego wetka. Egzamin ustny był bardzo przyjemny. Trafił mi się przypadek biegunki do przeprowadzenia wywiadu z właścicielem i opisanie układu pokarmowego z chorobami. Więc całkiem przyjemnie! Teraz mogę odetchnąć z ulgą i czekać na kolejny semestr zmagań :)

wtorek, 14 czerwca 2016

Dlaczego tak dużo?

Sesja zaczęła się na dobre. Zaraz po ataku kolokwiowym dobrze się nie wyspałam kiedy uczelnia zaczęła mnie bombardować terminami egzaminów. Mogę zadowolona powiedzieć, że 4 już za mną. Etyka, Ochrona własności intelektualnej, Immunologia oraz Etologia i dobrostan zwierząt. Z wszystkich oceny przyzwoite albo bardzo przyzwoite. Jednak zostały mi jeszcze te największe ultra kombo egzaminy - fizjologia, anatomia topograficzna, język angielski i dzisiaj zaliczenie z epidemiologii. Oprócz epidemiologii mam dzisiaj ćwiczenia z mikrobiologii razem z wejściówką. Ogólnie mikro kocham i wielbię więc same ćwiczenia to będzie miły przerywnik w nauce. Dzisiaj wszystko o grzybkach więc jestem otwarta na całą wiedzę mykologiczną!
Piątków ani weekendów ostatnio nie obchodzę. Wszystko jest na wielkich obrotach, a ja naprawdę lubię spać! Myślę, że zobaczymy się tutaj po sesji - przed wakacjami które zapowiadają się bardzo ciekawie (praktyki z kozami!!)




środa, 27 kwietnia 2016

Kolokwiowy rollercoaster

Zabierałam się za tą notkę już pięć tysięcy razy. Albo miałam kolokwium, albo wracałam do życia po kolokwium, albo Przyjaciele gdzieś mnie wyciągali i tak jakoś wyszło, że tutaj nie zaglądałam. Dziękuję wytrwałym czytelnikom, że dajecie znać że czekacie! Buziaki dla Was!

 Życie na studiach jest jak sinusoida- najpierw jest super, a potem z tego pytają i jest mniej super. Oczywiście idea, że wykładowcy do nas mówią, a my się ładnie uśmiechamy nie sprawi, że będziemy od razu to umieć i wyegzekwowanie wiedzy jest ważnym elementem studiów jakby nie patrzeć. Między kolokwiami łapałam oddech leżąc do góry nogami i znowu kolokwia.



Zostałam zbombadowana wszystkimi możliwymi przedmiotami i oczywiście wszystkie te przedmioty są potrzebne przyszłemu lekarzowi i zależy mi, aby jak najdokładniej wtłoczyć wszystko w moje komórki. Najważniejsza jest systematyczna praca, ale nawet ucząc się systematycznie zawsze wpadam w przerażenie tydzień przed kolokwium. Szczególnie, że mam głupią tendencję doczytywania kiedy dany temat mnie interesuje. A mam dziwne wrażenie, że tutaj interesuje mnie wszystko  (no może prawie wszystko). Moją podróż przez kolokwia, gdybym była kotem widziałabym pewnie tak:


Po drodze było też kilka super super zajęć. Między innymi te z behawiorystką. I to nie z byle jaką, nie jakąś złapaną z ulicy, ale... Autorką książki Radość na czterech łapach. Kto nie czytał to polecam :) Książka jest kapitalna, a sama autorka- mogę tylko skomentować - wow wow wow. Kopalnia wiedzy, niesamowita obsewatorka i zakochana w zoopsychologii, a do tego zupełnie normalny człowiek. Zawsze mam ogromny szacunek do ludzi, którzy są bardzo skromni i normalni przy tym jak wielkimi osobami są naprawdę. Jak część z Was wie behawiorystka to taka moja pasja po godzinach więc spotkanie kogoś takiego na żywo jest niesamowitym doświadczeniem i czekam na kolejne, niestety już ostatnie spotkanie :( 

Po drodze jak zawsze bardzo cieszyłam się na mikrobiologię. Raz wykrywaliśmy mastitis. Każda grupa dostała próbkę mleka i krok po kroku, od obserwacji pod mikroskopem, przez założenie hodowli aż do zrobienia testu na katalazę z już wyhodowanej próbki otrzymałyśmy wynik-gronkowiec złocisty! Pracowaliśmy w 3-4 osoby więc każdy miał szanse coś zrobić. Oczywiście cały tydzień żyłam tym, że ja i gronkowiec byliśmy tak niesamowicie blisko! Na kolejnych ćwiczeniach badaliśmy oporność bakterii na antybiotyki. W parach robiliśmy testy dyfuzyjno-krążkowe, które są bardzo prostą metodą sprawdzania oporności, robiliśmy testy co najbardziej niszczy bakterie (mydło vs środek dezynfekujący). Jak zawsze czas na mikrobiologii minął zbyt szybko! 

I może jeszcze trzy słowa o fizjologii. Tydzień temu mieliśmy kapitalne ćwiczenia ze zmysłów. Dostaliśmy 10 próbek i trzeba było rozpoznać co to za zapach. Miałam dość średni wynik 6/10,a  co ciekawe największy kłopot miałam z zapachem amoniaku. Kompletnie nie umiałam połączyć go w głowie z czymkolwiek. A dzisiaj dowiedziałam się, że lemury hibernują! Ciężko nazwać to snem zimowym ale jednak :)

Poza tym dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Lekarza Weterynarii. Wszystkim praktykujący i tym uniwersyteckim lekarzom samych sukcesów zawodowych. A studentom i przyszłym studentom wytrwałości i oby ta ścieżka zawodowa okazała się najlepszym wyborem.



czwartek, 24 marca 2016

Coś się kończy coś zaczyna - ubojnia, hodowla Salmonelli i wreszcie wolne!

Ostatnio miałam perypetii co nie miara. Zepsuł mi się telefon więc w biegu kupowałam nowy - mam nadzieję, że jakość aparatu będzie lepsza i fotorelacje bogatsze. Do tego trochę `szczekam` (kaszle) więc ostatnich kilka dni na studiach biegałam radośnie rozsiewając zarazki, ale o zarazkach będzie za chwilę. Zacznę po kolei czyli od piątku. Na dobrostanie znowu zafundowali nam bardzo edukacyjną i kształcącą wycieczkę do ubojni kurczaków. Niestety lekarz weterynarii codziennie w swojej pracy zmierza się z narodzinami i śmiercią. Te dwa elementy ciągle kształtują naszą ścieżkę w chęci ochrony życia jakiekolwiek by ono było - czasami zwierząt czasami człowieka. Przede wszystkim chciałabym podziękować oprowadzającemu nas panu L. za pełen profesjonalizm, który wcale nie wykluczał ludzkich uczuć oraz wymagał ,co bardzo mi się podobało, podkreślania wielokrotnie poszanowania życia istot, które tutaj trafiają. Cieszę się, że ludzie ciągle pozostają ludźmi i mimo ogromnej masówki liczy się, żeby ubój był w pełni humanitarny. Ubojnia, która mieliśmy możliwość odwiedzić jest bardzo profesjonalnym miejscem. Tuszki stąd wysyłane są na cały świat - nawet na Wyspy Kanaryjskie.Pracuje tam 12 lekarzy weterynarii, których pensja jest naprawdę powalająca. Ich rola jest bardzo ważna, ponieważ odkrywają kluczową rolę w dobrostanie zwierząt jednocześnie chroniąc ludzkie zdrowie. To bardzo odpowiedzialna praca wymagająca ogromnego skupienia oraz wiedzy. W takim miejscu nie ma mowy o pomyłce więc cała obsługa to prawdziwi profesjonaliści. Taka praca to prawdziwa misja, w dodatku bardzo trudna misja.  Dyrektor to cudowny człowiek, który dba aby wszystko było doskonałe, a kierownictwo zna się na pracy. Personel najwyższa klasa. Cieszę się, że uczelnia ma kontakt z tak dobrymi miejscami,a  te są otwarte na kształcenie młodszych. Opowiedziano nam dokładnie o prawach dotyczących dobrostanu zwierząt, które tam są rygorystycznie przestrzegane.
W poniedziałek była immunologia, ale tym razem bez fajerwerków. Zimno jak zawsze więc opuściłam wykład. Oczywiście mam wyrzuty sumienia, ale w nocy miałam gorączkę i dusiła się więc to było bez sensu. Wtorek za to był cudowny. Etyka jak etyka, było o świętych. Ogromny podziw wzbudza we mnie szacunek Ojca do nas. Było trochę o św. Franciszku i św. Rochu. Wiecie, że św. Roch jest patronem polskich lekarzy weterynarii? Kiedy był wygnany z miasta jedzenie donosił mu mały piesek. I pewnego dnia za pieskiem przyszedł jego właściciel, który pomógł Rochowi. Piesek, nazywany Roszkiem, nie opuścił go już nigdy. Później szybciutko na angielskim robiliśmy wywiad z pacjentem i pisanie case raport (czyli opisu przypadku). Epidemiologia jak epidemiologia. Największą atrakcją jest prowadzący, który jest szałowy w pozytywnym sensie. Ostatnio zamiast notować zaczęłam skupiać się na tym co mówi i notować temat zajęć. Ma ogromną wiedzę i próbuje nam za wszelką cenę pokazać jak istotną rzeczą w pracy lekarza weterynarii jest znajomość chorób zakaźnych oraz jak reagować w przypadku wybuchu epidemii. Później ćwiczenia z mikrobiologii - cudowne! Założyłam hodowle Salmonelli! Później robiliśmy jeszcze jako jedyny kierunek test API - nawet studenci medycyny nie są tak lubiani przez CMUJ jak my.

 Dalej czytaliśmy testy API i robiliśmy kilka innych doświadczeń z pałeczkami gram ujemnymi. Prowadzący był świetny! Czy wszyscy mikrobiologowie (obu płci) są tak zakochani w swojej działce i tak fantastycznymi ludźmi? To niesamowite! Środa była już wolna więc pobiegłam oddać książki do biblioteki jagiellońskiej i szybciutko na autobus :) Teraz siedzę sobie już spokojnie szczęśliwa w domku cudownie pachnąc jeszcze troszkę końmi, bo miałam cudowną możliwość posiedzieć w stajni i pojeździć. Konie są cudowne, szczególnie te w ośrodku Eden w Myczkowcach :) No i instruktorka miód malina - lepszej i bardziej wsłuchanej w konie przy tym równej babki nie znajdziecie ^^ Pojeździłam na moim ukochanym Rusłanie i trochę poczyściłam dziadeczka Oskana :) W czasach gdy starość mniej mu dokuczała był moim ukochanym szport kucem ujeżdżeniowym. A na zdjęciu moja kara miłość z którą Was zostawiam na najbliższy czas :)


PS Czekam na opinię i pozdrawiam!

czwartek, 17 marca 2016

Poszukiwanie zapalenia myszy i nerwu podoczodołowego konia czyli zajęcia praktyczne

Ostatnie dni na studiach były bardzo aktywne i zimne dlatego też nic nie pisałam. Szczególnie, bo zimne oczywiście, bo po powrocie z uczelni chowałam się pod kołdrę. Weterynaria w pigułce nie pojawiła się przez problemy z internetem. Zbuntował się i koniec, a ten w telefonie... Nie umiem pisać notek na telefonie niestety. Właściwie najciekawsze były dwa dni: poniedziałek i dzisiaj. Ale od początku. W weekend robiłam notatki i uczyłam się. Brak internetu oczywiście bardzo temu sprzyjał. W poniedziałek tydzień zaczął się zajęciami na Ruczaju. Jak zawsze zimno do bólu. Ubrałam już bluze, sweter i kurtkę, a dalej telepałam się z zimna. Współczuję Profesorowi, bo jak zawsze był bardzo elegancki i podziwiam, że nie zamarzł. Wykład był ciekawy - odporność wrodzona. Ten sam temat poruszyliśmy na ćwiczeniach, gdzie dodatkowo wykonywaliśmy oznaczenia NO i szukaliśmy, która z dwóch myszek ma toczący się w organizmie stan zapalny.

Najpierw zrobiliśmy próbę. Wypełniliśmy pola od A1 do A11 NaNO3 rozcieńczając go PBS, a A12 był tylko PBS. Następnie dodając do niego odczynnik Griess A i B obserwowaliśmy zmianę barwy. Tam gdzie stężenie było największe pojawił się piękny odcień fioletowo- różowy, który stopniowo zmieniał się w delikatny róż aż do koloru bezbarwnego. Następnie zw polu B1 i B2 znalazła się próbka od myszy pierwszej a w B3i B4 od drugiej. Zdecydowanie mysz numer 2 miała toczące się zapalenie. Wszystko to robiliśmy w parach więc każdy miał szanse poćwiczyć pipetowanie, bo tutaj precyzja jest bardzo ważna. 


Wtorek minął szybko. Nie do końca dobrze się czułam więc opuściłam wykład z etyki. Na angielskim kontynuowaliśmy temat słownictwa związanego z badaniem zwierząt oraz na co trzeba zwrócić uwagę przy PE.Później epidemiologia i dobry żarcik prowadzącego `ile wam jeszcze zostało? 4 lata`. Hahaha :) Tak jeszcze trochę. Później seminarium z mikrobiologii. Tutaj uczyliśmy się jak pobierać próbki moczu, kału, wymazu z ran, oczu, ucha. Bardzo ciekawe i pożyteczne zajęcia. Środa to fizjologia. Ostatnio trochę się zaniedbują, bo mało ćwiczeń praktycznych :( Ale i tak lubię fizjologię! Na wykładzie układ oddechowy, a na ćwiczeniach mięśnie. Za to dzisiaj był super, super , super dzień! Wykład z mikrobiologii był jak zawsze fantastyczny. Pani Doktor jest tak zajawiona na mikrobiologię, że mogłabym codziennie słuchać jej wykładów przed snem jak najciekawszą bajkę wszechświata. Chociaż najfajniejsza rzecz była dopiero o 13.30 - zajęcia w stacji doświadczalnej z anatomii topograficznej.


 Dotarliśmy do Przegorzał sporo przed czasem i dzięki temu mogłam wygłaskać konie i psy więc mogę Was zarzucić zdjęciami koników polskich oraz beagle. Jak ktoś kocha zwierzęta to takie bycie przed czasem to czysta przyjemność. Mogę powiedzieć, że bardzo zaimponowała mi Pani Profesor ponieważ gdy tylko przyjechała przywitała się w pierwszej kolejności z... beaglami i końmi! Szacunek do pacjentów najważniejszy. Zostaliśmy podzieleni na 3 grupy. Na szczęście przypadł mi mój Pan Doktor od stołu, jak czasami go nazywamy Nasz Mistrz i dzisiaj Julia stwierdziła, że to nasz Sensei :) To jest urok studiów w małych grupach - wszyscy wszystkich znają i lubią. Pan Doktor bardzo dokładnie pokazał nam wszystko co omawialiśmy na ćwiczeniach na żywej, a właściwie bardzo żywej i ruchliwej klaczce. Sami szukaliśmy pulsu, nerwu podoczodołowego i bródkowego. Oglądaliśmy disteme oraz osłuchiwaliśmy serducho. Wszystko pod czujnym okiem, które w razie problemów naprowadzało nas na właściwie miejsce. Indywidualne podejście i nacisk na praktykę na maksa! Do tego Pan Doktor pokazał nam oglądanie trzeciej powieki co było naprawdę niesamowite. Całe ćwiczenia było kapitalne. Super przeżycie. Jutro znowu nas `gdzieś ciągną` . Tym razem znowu wyjazd z dobrostanu. Uwielbiam ten przedmiot za to! Ale o tym jutro a teraz zostawiam Was z cudownymi zwierzakami ze stacji.








piątek, 11 marca 2016

Konikowo-krowio- jednorożcowy szał

Ostatnio dopadło mnie jakieś przeziębienie, więc o ostatnich kilku dniach opowiem dopiero dzisiaj. W środę miałam ambitny plan aby wcześniej wstać i zrobić porządniejsze notatki z topograficznej. Nie wiem, ale jak zawsze wyłączyłam sprytnie budzik i sama na szczęście obudziłam się dopiero po 9. Wykład był na 10 więc spokojnie zdążyłam. Cały wykład oraz ćwiczenia z fizjologii były poświęcone pracy serca. Czytaliśmy różne EKG. Czas minął dość szybko i po południu spotkałam się z Justynką. Atmosfera dalej urodzinowa więc wybrałyśmy się do mojej ukochanej Botanicki na bajgla. Rozpakowałam pięknie zapakowaną paczuszkę a tam... Krowia poducha! Jeszcze raz za nią dziękuję - jest idealna.

W czwartek anatomia topograficzna także zleciała szybko. Omawialiśmy okolice klatki piersiowej. Ale za tydzień wyjazd terenowy i zajęcia na żywych zwierzętach więc cudownie! Ostatnio rozpieszczają nas tymi zajęciami z żywymi zwierzętami. Pomiędzy ćwiczeniami z topograficznej, a wykładem był wykład z mikrobiologii. Omawialiśmy wybrane bakterie gram ujemne. Uwielbiam wykłady z mikrobiologii! Są jak niesamowita bajka, chociaż zakażenia bakteryjne wcale nie są bajkowe. Udało mi się też po południu zrobić notatki z topograficznej i narysować piękną krowę.


Dzisiaj mieliśmy dobrostan. Fantastyczne zajęcia o termografii. Obserwowaliśmy swoje ciało pod aparatem. Ćwiczenia były prowadzone przez rehabilitantkę koni oraz doktora, który wprowadził nas w podstawy termografii w bardzo wesoły sposób. Później była część praktyczna z Profesorem i przemiłą klaczą konika polskiego (oczywiście pan Profesor też był bardzo miły). Podnoszenie końskich nóg nie było dla mnie w sumie atrakcją, ale dla osób które nie mają styczności z końmi na pewno było to świetne doświadczenie. Ale i dla mnie znalazło się coś ekstra! Dla chętnych było wyciąganie języka i oglądanie jamy ustnej. Nigdy tego nie robiłam i trochę się wahałam, ale przecież do odważnych świat należy. Wsunęłam dłoń po bezzębnej części, złapałam język, przesunęłam na bok i udało się! Palce całe!
Niestety zrobiłam tylko jedno brzydkie zdjęcie dlatego wrzucę jeszcze dla zaspokojenia mojej potrzeby estetyki konika z internetu.

Później chciałam uczyć się immunologii, ale poszłam do Tk Maxxa. ten sklep powinien być dla mnie zamknięty. Ale kupiłam cudowny bidonik na wodę, yerbę i sok z jednorożcem i ptaszyskiem oraz uroczym napisem `always be yourself`.



wtorek, 8 marca 2016

Staphylococcus i inne ciekawości tego świata

Dziękuję Wam za 10 000 wyświetleń. Liczba kosmos jak dla mnie, ale cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że dalej będziecie tak chętnie czytać moje wypocinki.
Wczorajszy dzień minął mi pod znakiem przeciwciał. Pomyliłam sobie godziny wykładu. Ostatnio umawialiśmy się z profesorem na 8,15 , a ja jak ostatni dureń przylazłam na 8. Niby tylko kwadrans, ale dla ludzi tak niewyspanych to prawie jak 3 dni snu. Wykład prowadziła przemiła Pani Doktor - zajmuje się na co dzień immunologią ewolucyjną więc kolejny człowiek z pasją, który wie o czym mówi. Wykład minął mi bardzo szybko, aż za szybko! Dlaczego te fajne wykłady lecą pstryk a nudne ciągną się jakby trwały miesiąc? W przerwie między zajęciami wróciłam do siebie, bo chciałam pouczyć się mikrobiologi w końcu dzisiaj była wyjściówka z ćwiczeń. Na ćwiczeniach robiliśmy hemaglutynację. Krew była mysia 1 mysz była kontrolna, druga została raz nastrzyknięta RBC a trzecia dwukrotnie dostała dawkę RBC. Efekt na płytce był średni, chyba trochę nam nie wyszło.

Dzisiejszy dzień za to to komo kombajnów. Zajęcia na 8 rano - wszyscy wiedzą, przeżywam, umieram, wstaje, umieram, zmartwychwstaje, marze o łóżku. Tak w dużym skrócie. Wykład z etyki był o etyce. Chociaż czułam się na nim tak:


Później szybciutko przebiegliśmy na świętego Marka na angielski, no dobra pojechaliśmy ^^ Przerobiliśmy słówka związane z PE. Później epidemiologia. Ohh! Najważniejsze, że przetrwałam . Strasznie dużo pisania.  Gdy mamy tyle przepisać w ogóle nie słucham co mówią do mnie prowadzący. Dalej była mikrobiologia. Ćwiczenia był kapitalne. Oglądaliśmy różne hodowle. Widziałam gronkowca!
staphylococcus aureus

 Robiliśmy swoją hodowlę bakterii z wymazu ucha. Potem barwiliśmy wybrane przez siebie bakterie metodą Grama - mi się trafiły pałeczki gram ujemne. Później robiliśmy podzieleni na grupy barwienie tuszem chińskim. błękitem metylenowym i zielenią malachitową. Na końcu wyjściówka czyli 5 w miarę prostych pytań.  Zajęcia były fantastyczne jedyny minus to świadomość bakterii jakie widziałam. Myłam ręce już chyba 5 razy.

Na koniec chciałabym pozdrowić moją Anie <3 Miłego wieczoru Daliochu <3

niedziela, 6 marca 2016

Weterynaria w pigułce - jak dostać się na weterynarie i nie zwariować?

Wiele osób zastawia się jak dostać się na medycynę weterynaryjną, a przy okazji nie zwariować. Niestety znam kilku  osób, które faktycznie postradały zmysły próbując dostać się na studia medyczne. Więc jak to zrobić? Moje pierwsze podejście do matury skończyło się przedmiotami podstawowymi na ponad 90% ale jak dla mnie średnim wynikiem matury. Wtedy nie do końca myślałam o weterynarii więc zdecydowałam się poprawiać maturę z biologii i z chemii, bo o ironio chciałam być zwykłym smutnym lekarzem. Jakie popełniłam błędy ucząc się pierwszy raz, a które wyłapałam za drugim razem?


1. Zapomnij słowo `podręcznik`

Niestety, ale uczenie się do matury z podręcznika do fikcja. Oczywiście trzeba przerobić cały materiał najlepiej rok przed podejściem do matury. Najważniejsze są zadania. Klucz matur jest dość sztywny więc nie ma co liczyć na cuda, a nauczyć się po prostu w niego celować. Dlatego ważne jest rozwiązywanie zadań, zadań i zadań. Przerób wszystkie matury i znajdź dobre zbiory zadań. (za tydzień opowiem o tych z których sama się uczyłam)

2. Systematyczność

Nie odkładaj nauki na później. 6 dni w tygodniu wykonujesz swoją pracę - przygotowanie do matury. Stwórz kalendarz, który usprawni Ci naukę. Rób zadania działami przez kilka miesięcy, a potem mieszaj je w postaci gotowych matur. Mi pomógł w tym kurs Medicus, gdzie czułam się bardziej zmuszana do regularnego powtarzania materiałów niż na korepetycjach, na które chodziłam w liceum. Plusem kursu był właśnie harmonogram i to, że prowadzący przypominali nam dany temat + rozwiązywaliśmy jakieś zadania, co było dobrym fundamentem do robienia ich później samemu z różnych książek w domu, a dzień wcześniej szybkiego powtórzenia materiału żeby nie być zielonym jak ufoludek.

3. Co za dużo to nie zdrowo

Wyznacz sobie ilość zadań na dzień, ale bez przesady. Ma to być minimum, które zawsze będziesz miał czas zrobić. Ja założyłam 20 zadań z biologii i tyle samo z chemii. Chociaż przy dobrych wiatrach zrobiłam kiedyś cały zbiór zadań z biologii, ale to inna bajka. Trzymaj się tego i wykraczaj tylko wtedy gdy będziesz mieć siły i czas. Gdy od razu założyć 120 zadań dziennie poddasz się po 4 dniach zmęczony i poirytowany.


4. Rusz się!

Siedzenie przy książkach męczy Twój mózg, a Twoje ciało aż kipi. Dużo lepiej się uczy przy codziennej regularnej dawce ruchu. Nie każe nikomu spędzać 6h na siłowni i być super wysportowany. Pół godzinnny spacer z psem, 45 minut joggingu albo 4 minutowa tabata - cokolwiek byle się ruszać. Ćwicząc Twój organizm lepiej funkcjonuje więc łatwiej Ci się skupić na nauce.

5. Sen

Będąc w liceum nie szanowałam tej obecnie mojej ulubionej rozrywki. Tylko wyspany mózg może dobrze przyswajać wiedzę. W czasie snu Twoja wiedza ma szansę się ułożyć, ciało wypocząć i nabrać nowych sił. Czasami można zarwać noc, ale bez przesady. Zdrowy sen to naprawdę recepta na zdaną dobrze maturę.


6. Jeden dzień wolny

Wybierz jeden dzień w tygodniu, w którym nie będziesz się uczyć. Ja wybrałam jeden dzień z weekendu i do tej pory staram się w ten dzień nie uczyć. Ma to być dzień dla Ciebie - ulubiony serial, basen, spacer do lasu, odwiedziny u Babci - cokolwiek co Cię zrelaksuje na maksa. Pracując cały czas szybko się irytujemy, dlatego jeden dzień może jednak zbawić.

7. Jedzenie

Wbrew pozorom ma znaczenie co jemy. Gdy Twoje menu będzie zbyt pełne ciężkich dań, Twoje ciało będzie skupiało się bardziej na trawieniu niż nauce. Jedz orzechy, bo poprawiają pracę mózgu. Pamiętaj o niezbędnych witaminach i minerałach, które są w jedzeniu. Jedz regularnie i często. To sprawi, że Twój mózg nie będzie się martwił jedzeniem, a skupi się na przygotowaniach do egzaminu dojrzałości.



piątek, 4 marca 2016

Dlaczego szympansy kiwają się do słońca, a cavaliery drapią uszy?

Dzisiejszy dzień był jednych z moich ulubionych, bo na zajęciach nie zwłoki, a żywe zwierzęta. Zaczęłam wykładem z etologii, dobrostanu i ochrony zwierząt. Spóźniłam się chwilę przez przeklęte światła na Placu Inwalidów. Czy ktoś w ogóle je ustawiał używając mózgu? Czekałam 4 minuty, a w tym czasie przejechały 3 autobusy na 4 które jadą pod moją uczelnie. Wykład minął szybko, bo Profesor skrócił ze względu na wyjazd do stacji na ćwiczenia. Oczywiście źle nam przekazali i na ćwiczeniach wylądowaliśmy prawie wszyscy. Na szczęście nie ma nas za dużo na roku przez co studia są bardzo indywidualne i kameralne. Stacja jest piękna, bo położona za miastem. Marta jechała autem i zabrała mnie razem z Julią i Natalia. Dzięki temu byłyśmy szybciej i miałyśmy okazję pomiziać kucyka, który ponoć gryzie. Było krótkie wprowadzenie do ćwiczeń i kilka niezwykłych historii z zachowań zwierzą. Oto dwie, które najbardziej mi się spodobały. Podczas jednego z doświadczeń użyto cylindra z wodą w które pływał przysmak sroki. Nie mogła się do niego dostać, ale użyła kamyczków leżących w koło cylindra. Po wrzuceniu ich do wody, jej poziom się podniósł i tadam - przysmaczek na wyciągnięcie dzióbka. Również ciekawe są szympansy, które podczas zachodu słońca siadają i kiwają się - niektórzy naukowcy zastanawiają się czy może być to pierwotny kult słońca? Dalej przeszliśmy do części praktycznej gdzie oglądaliśmy obory i ocenialiśmy je pod względem dobrostanu zwierząt. Pierwsze były zwierzątka futerkowe: króliki i nutrie, dalej konie i na końcu ptaszyska - gęsi i kaczki.







Wrócę jeszcze do czwartku. Notki nie było, bo źle się czułam przez przeziębienie. Ale zajęcia były bardzo ciekawe. Na ćwiczeniach z anatomii topograficznej omawialiśmy głowę i szyję konia oraz krowy. Bardzo mi się podobało, bo dzięki temu nauczyłam się dostępu do nerwów co jest niezbędne w znieczulaniu. Na stole mieliśmy głowę konia oraz czaszkę dla ułatwienia.



 Później pobiegliśmy na wykład z mikrobiologii, na którym omówiliśmy choroby powodowane bakteriami gram ujemnymi - Salmonellą i E.coli. Wykłady są kapitalnie prowadzone i 1,5h leci jak kwadrans. Później znowu biegiem przez drogę i wykład z topograficznej. Tutaj również szyja i głowa, ale mniejszych pacjentów. Omawialiśmy typy głów psów i problemy psów brachycefalicznych ras. Szczególnie ciekawy był przykład Cavalier king charles spaniela, u którego dochodzi do specyficznej mutacji,która objawia się wpuklenie rdzenia do otworu wielkiego. Pies z takim problemem drapie się często przy uszach mimo, że nie ma tam infekcji, a zmiany widać dopiero na tomografie.


A jutro kolejna część weterynarii w pigułce :)






środa, 2 marca 2016

Fizjologia i wielkie końskie serce

Środa jest w tym semestrze zdecydowanie moim ulubionym dniem. Zaczynam o 10, a kończę o 13. Żyć nie umierać i w dodatku się wysypiać! Wykład z fizjologii był jak zawsze szybkim tempem przepisywania slajdów. Dużo informacji a czasu zdecydowanie za mało. Najbardziej jednak lubię gdy Pani Profesor opowiada nam coś ze swojego życia naukowego albo ciekawostki. Właściwie dlatego chodzę na te wykłady. Dzisiejszy wykład dotyczył układu krążenia. Poza suchymi faktami Pani Profesor opowiadała nam o badaniach na szczurach, z którymi wcześniej trzeba się zaprzyjaźnić bo uderzenia na minutę ze 100 wzrastają gdy nie są do nas przyzwyczajone do 250 bpm.  Było również o wywoływanie ataku serca u ludzi, którym każe się się liczyć od 1000 do 0, ale odejmując 7 lub ściskając metalowe kulki. Nie mam pojęcia jak to działa, ale nie było to coś co mnie najbardziej powaliło z nóg. Najbardziej interesującą dla mnie ciekawostką było o sercach koni. Normalne waży w granicach 3 kg natomiast serce najszybszego konia świata czyli Secretariat ważyło 10kg! Najprawdopodobniej nastąpiło to na skutek mutacji genu w chromosomie X, którego efektem było zwiększenie masy ciała, a co za tym idzie też serca. Były wspomniane też inne konie wyścigowe, których serce ważyło ok. 6kg np Elipse, ale ta kasztanowa petarda jest absolutnym rekordzistą pędząc 69.9km/h.

Secretariat urodził się w 1970 roku. Jego historia zaczęła się od rzutu monetą pomiędzy właścicielem ogiera Bold Ruler (ówczesnego championa torów) a właścicielką dwóch klaczy Somethingroyal and Hasty Matilde. Zwycięzca rzutu miał prawo pierwszeństwa w wyborze źrebięcia. Wygrał właściciel ogiera i wybrał potomka klaczy Matilde – młodszej klaczy. Pani Penny Chenery dostała więc nienarodzone źrebię od Somethingroyal. Okazał się nim kasztanowaty ogierek z trzema skarpetkami i gwiazdką na czole – Sekretariat. Imię nadała mu sekretarka p. Chenery, gdy młodziak miał już ponad rok. Swój debiut na torze rudzielec ukończył jako czwarty, gdy stracił na starcie cenne sekundy przez potknięcie. W kolejnych startach nie dał już plamy – wygrał  5 gonitw z rzędu. Jako 3-latek Big Red jak nazywano też tego konia zdobył Potrójną Koronę. W jednym roku wygrał bowiem 3 bardzo ważne gonitwy: Kentucky Derby, Preakness Stakes i Belmont Stakes. Jego historia była tak niezwykła, że powstał nawet o nim film.

Później miałam ćwiczenia również z fizjologii. Dotyczyły również układu krążenia, a dokładniej ciśnienia, które mierzyliśmy sobie nawzajem. Oczywiście w dobie aparatów elektronicznych miałyśmy niemały problem z użyciem zwykłego aparatu ze stetoskopem. Na szczęście Pani Doktor spokojnie nam wytłumaczyła - szczęście siedzenia w pierwszej ławce oprócz tego, że widzę co jest na prezentacji. Ogólnie bawiłam się jak zawsze doskonale i cieszę się, że mamy takie ćwiczenia w których naprawdę uczymy się i badamy ciekawe rzeczy. Wszystkie wykonywane przez nas doświadczenia znajdują zastosowanie w naszej pracy albo po prostu uczą nas przez obserwacje, co jest bardzo ważne! 

Bawcie się dobrze, ja idę świętować swoje urodziny!